W poniedziałek obchodziliśmy Światowy Dzień Różnorodności Kulturowej. I choć wydaje nam się, że obce języki słyszane na ulicach Białołęki to kwestia ostatnich kilku lat, to jednak jest zupełnie inaczej. Białołęka, tak jak Warszawa i cała Polska były wielokulturowe już dawno temu. W naszej dzielnicy wciąż widoczne są np. ślady osadnictwa olęderskiego, o którym chciałam Wam dzisiaj opowiedzieć.
Olędrzy, Holendrzy a może Niemcy, czyli kim byli osadnicy
Osadnicy olęderscy, czyli głównie mieszkańcy Niderlandów, przybyli na tereny Polski już w szesnastym wieku. Zakładali wsie wzdłuż Wisły i jej dopływów, na Kujawach, Mazowszu i w Wielkopolsce. Później osadnikami olęderskimi zaczęto nazywać przybyszy różnych narodowości, którzy korzystali z przywilejów wynikających z prawa stosowanego wobec niderlandzkich kolonistów (np. wolności osobistej czy wieczystej dzierżawy gruntów).
W pierwszej połowie siedemnastego wieku Olędrzy dotarli do Warszawy i osiedlili się na Saskiej Kępie, później na Kępie Zawadowskiej oraz pod koniec osiemnastego wieku na Tarchominie.
Swoboda wyznania, czyli dlaczego Olędrzy przybywali do Polski
Przybywający do Polski Olędrzy wywodzili się przede wszystkim z sekty mennonitów i na swojej ojczystej ziemi byli prześladowani, gdyż ich wiara nie uznawała władzy innej niż boska. Represje spotykały ich również za odmowę służby wojskowej. Ponieważ w Polsce od końca szesnastego wieku obowiązywała tzw. konfederacja warszawska (czyli ustawa zapewniająca wszystkim swobodę wyznania), mogli tutaj spokojnie żyć i zagospodarowywać bezużyteczne do tej pory tereny zalewowe. Zgodnie z kontraktem do ich obowiązków należało też uszczelnianie ulic Starego Miasta.
Domy na terpie, czyli jak wyglądały Olęderskie gospodarstwa
Olędrzy zaczynali od wykopania rowu i wysypania ziemi w jedno miejsce, tworząc niewielki pagórek, czyli tzw. terpę, na której stawiali dom. (Taki dom możecie jeszcze teraz zobaczyć przy Kępie Tarchomińskiej 14.) Później w ten sam sposób stawiali wspólnie kolejne domostwa. Całe gospodarstwo mieściło się w jednym budynku stojącym bokiem do Wisły. Poszczególne części budynku były rozmieszczone w odpowiedniej kolejności: najpierw część mieszkalna, potem obora, a na końcu stodoła. Dzięki temu w czasie powodzi woda przepływała najpierw przez część mieszkalną, potem przez część gospodarską i na końcu rozlewała się na pola, co pomagało oczyścić zabudowania z zanieczyszczeń i rozprowadzić obornik wraz z żyznym wiślanym mułem po polach. Wzdłuż rowów i kanałów melioracyjnych sadzono wierzby i topole, które zatrzymywały krę spływającą rzeką podczas roztopów a w czasie powodzi zatrzymywały wiślany muł na polach.
Pomost dla krów i tratwa z drzwi, czyli co robili Olędrzy w czasie powodzi
Dla Olędrów powodzie i roztopy nie były katastrofą, tylko zwyczajną sytuacją, do której musieli się dostosować. Dla swoich krów w oborze budowali drewniany pomostu ze schodkami, po których zwierzęta wprowadzano na strych – tam spędzały powódź. Gdy nadchodziła fala powodziowa Olędrzy wyjmowali drzwi wejściowe od swoich domostw, żeby woda swobodnie mogła przepłynąć przez całe gospodarstwo i, tak jak pisałam wcześniej, wypłukać zanieczyszczenia i rozprowadzić nawóz na polach. Wyjęte drzwi przydawały się natomiast do poruszania się po zalanym terenie, można było na nich pływać jak na tratwie. Podczas gdy krowy przeczekiwały powódź na pomostach, mieszkańcy zalanych terenów udawali się na wyżej położone tereny (np. cmentarz przy ul. Mehoffera).
Lapidarium w Bocianim Zakątku, rowy melioracyjne i dom na Kępie Tarchomińskiej, czyli co zostało po Olędrach na Białołęce
To Olędrom zawdzięczamy zagospodarowanie części Wilanowa, Saskiej Kępy i Tarchomina. Niestety śladów po nich pozostało niewiele i dużo z nich jest mocno zaniedbanych. Rowy melioracyjne i rosnące przy nich wierzby i topole, to ślady, które wpisały się w krajobraz Białołęki. Oprócz tego w parku Bociani Zakątek przy ulicy Ruskowy Bród powstało lapidarium stworzone z nagrobków zebranych na terenie ruin dawnego cmentarza kolonistów, który znajdował się nieopodal. Podobny, zupełnie zaniedbany i zarośnięty krzakami cmentarz, a właściwie pozostałości po nim, znajduje się przy ulicy Kamykowej na Zielonej Białołęce. Fragmenty jeszcze innego cmentarza znajdują się też na terenie zamkniętego osiedla przy Kępie Tarchomińskiej i niestety nie ma do nich dostępu. Jest też wspomniany już dom na terpie przy Kępie Tarchomińskiej 14, a w każdym sklepie spożywczym można kupić ser edam albo goudę i to również jest pozostałość po Olędrach, chociaż już nie tylko białołęcka. Ale myślę, że najlepszą i najważniejszą pamiątką po niderlandzkich osadnikach powinien być nasz stosunek do przyjezdnych z innych krajów. W końcu Olędrzy przybywali nad Wisłę, bo panowała tu tolerancja.
P. S. Wszystkiego, o czym napisałam Wam w tym poście dowiedziałam się od pana Bartka Włodkowskiego w czasie organizowanej przez Fundację Ave i Muzeum Warszawskiej Pragi wycieczki po Białołęce. Jeśli kiedykolwiek będziecie mieli okazję wziąć w takiej wycieczce udział, to gorąco Was do tego zachęcam. Naprawdę warto.