Co tam u mnie? Chyba Wam nie muszę mówić, jak wyglądają wakacje mamy dzieci, którym nagle kończy się szkoła, a w pierwszy dzień lata zaczyna padać deszcz? Kto się łączy w bólu? Na całe szczęście, z nieba chyba, razem z tym deszczem, spadła mi współpraca z Dinery.pl.
Co to te Dinery.pl?
Wyobraźcie sobie, że ktoś gotuje dla Was domowy obiad, ze świeżych składników, tego samego dnia, tuż przed podaniem. Dokładnie taki, jak sobie wybierzecie, naturalny i zdrowy, bez konserwantów i sztucznych polepszaczy. Pakuje i przywozi Wam go bez opłat za dostawę. Tak właśnie działają Dinery.pl.
Jak to wygląda w praktyce?
Wchodzicie na stronę Dinery.pl, wybieracie danie, dzień, godzinę i miejsce dostawy, składacie zamówienie i kurier przywozi Wam je do domu. Przetestowałam cały ten proces i oto, co wczoraj wylądowało na moim stole:
Zamówiłam: zupę krem z cukinii (8 zł), łososia marynowanego z trawą cytrynową z dodatkami (27 zł), sałatkę z kurczakiem (16 zł), deser panna cotta z musem truskawkowym (10 zł) oraz detoks żurawinowy (8 zł). Tak potrawy prezentowały się po rozpakowaniu:
Wrażenia?
Przede wszystkim czuć, że jedzenie jest naprawdę świeże i naturalne. Ryba jest tu rybą, mięso, mięsem, a warzywa swoją sprężystością udowadniają, że faktycznie zostały przygotowane tuż przed dostawą.
Druga sprawa – wszystkie dania mają skrupulatnie wypisany na banderoli skład. To się bardzo rzadko zdarza, żeby kucharze działali tak transparentnie. A dla mnie jest to sygnał, że nie mają się czego wstydzić. Przy okazji macie podaną wartość energetyczną, więc łatwiej zadbać o linię 😉
Stosunek jakości do ceny
Za takie składniki i danie przygotowane na świeżo w restauracji prawdopodobnie zapłacilibyście więcej. A tak, możecie sobie wygodnie zamówić, rozplanować dostawę na kilka dni w przód i jeść wygodnie w domu. Według mnie jest to naprawdę spoko opcja nie tylko dla zapracowanych, rodzin, czy singli, ale też np. sposób, aby zamówić stałe jedzenie z dowozem osobom starszym, jak rodzice czy dziadkowie.
Zapraszam na www.dinery.pl. Ania z Dzień Dobry Mokotów
PS Tak, jak wspomniałam na początku wpisu, tekst powstał we współpracy z Dinery.pl.