Kiedy w mojej skrzynce mailowej pojawiła się wiadomość od dziewczyn z Fundacji RoRo ucieszyłam się, bo o Fundacji słyszałam wiele dobrego. Dzis zapraszam Was na wywiad z Sylwią Włodarską, która opowiedziała mi o tym, jak wyglądają kulisy prowadzenia takiej fundacji.
Dziś Fundacja RoRo jest jedną z najaktywniejszych organizacji prorodzicielskich na Mokotowie
i w ogóle w Warszawie – jak to się wszystko zaczęło?
Zaczęło się tu, w tej sali. Ponad sześć lat temu, kiedy przyszłam na spotkanie klubu mam. Klub Mam założyły dwie dziewczyny – Agnieszka Amborska i Justyna Trofimiuk – Suszycka. Była to zupełnie oddolna inicjatywa. Po prostu przyszły do dyrekcji Centrum Kultury Łowicka z prośbą o udostępnienie sali, w której organizowane będą spotkania mam. Dyrekcja się zgodziła i tak zaczęły się cotygodniowe spotkania. Do dziś w każdy poniedziałki w godzinach od 10 do 12 spotykają się tu rodzice. Zainteresowanie spotkaniami od początku było bardzo duże, co zresztą dziś też widziałaś, sala była pełna mam i dzieciaków. Agnieszka i Justyna przekonały się o tym, że to ważna inicjatywa, że rodzice potrzebują takich spotkań i zdecydowały się na rozwijanie swojego pomysłu.
A jak dowiedziałaś się, że w ogóle takie spotkania się odbywają?
Mój syn Szymek miał wtedy 4 miesiące. Agnieszka rozdawała ulotki w Ogródku Jordanowskim przy Odyńca. Mówiła, że we wrześniu ruszą spotkania dla mam i że jeśli chcę pogadać i nie chcę być sama w swoim macierzyństwie, to ona zaprasza.
I co dalej?
Na spotkania Klubu Mam przychodziłam regularnie i w pewnym momencie pojawił się pomysł. Usłyszałam: „Hej, zróbmy coś, co pozwoli na rozwijanie tych spotkań.” Potrzebne było stworzenie organizacji z umocowaniem prawnym, żeby można było dostawać dofinansowania, aby móc oferować więcej spotkań, zapraszać specjalistów. Od początku ważne było dla nas to, aby spotkania były dostępne zarówno pod względem finansowym – nasze spotkania są bezpłatne dla uczestników, jak i pod względem organizacyjnym – żeby rodzice mogli na część z nich przychodzić z dziećmi. I tak powstał pomysł założenia fundacji. Fundację założyłyśmy w piątkę. I od razu idea była taka, żeby nie skupiać się tylko na mamach, ale na rodzicach w ogóle. Stąd nazwa „RoRo”, czyli Fundacja Rozwoju Rodziny. Chodziło nam o to, żeby stworzyć przestrzeń otwartą na zadawanie pytań, które pojawiają się, kiedy zostaje się rodzicem. Kiedy ja trafiłam do tej grupy to było świetne, bo nie mam tutaj ani mamy, ani babci, które mogłyby mi pomóc. Jestem tak zwanym “słoikiem” 🙂 Bardzo ważny był dla mnie kontakt z osobami, które są w podobnym momencie życia.
Co konkretnie organizujecie?
Organizujemy spotkania i warsztaty, na których podejmowane są tematy związane z rodzicielstwem. Od Klubu Mam po warsztaty rozwoju osobistego dla rodziców. Naszą misją jest wspieranie rodziców w poszukiwaniu drogi do własnej filozofii rodzicielstwa opartej na wartościach bliskości, szacunku i zaufania.
Tworzymy przestrzeń do rozwoju. Organizujemy warsztaty i zajęcia, podczas których nasi eksperci dzielą się wiedzą i zapraszają do refleksji, rozmowy i wymiany doświadczeń. Wierzymy, że podstawą dobrej relacji z drugim człowiekiem jest znajomość siebie oraz szacunek dla potrzeb własnych i potrzeb drugiego człowieka.
I tak konkretnie: co tydzień, w poniedziałki od 10.15-12.15 (z wyłączeniem wakacji) organizowane są są spotkania w Centrum Łowicka. Co miesiąc jest na tych spotkaniach psycholog. Organizujemy też spotkania w MCIMie na Woronicza oraz od zeszłego roku na Woli. Agnieszka prowadzi warsztaty rozwoju osobistego dla rodziców między innymi z zakresu asertywności, czy radzenia sobie ze stresem. Są też cykliczne, ogólnorozwojowe zajęcia dla dzieci z rodzicami – Mały artysta, Kuferek z pomysłami czy Hopsanki. Po szczegóły zapraszam na naszą stronę internetową fundacjaroro.org.
W jakich lokalizacjach działa teraz fundacja?
Działamy w Centrum Łowicka, w Mokotowskim Centrum Integracji Mieszkańców na Woronicza oraz w Wolskim Centrum Kultury na Działdowskiej. Myślimy też o rozwoju naszych działań i realizacji projektów w innych dzielnicach Warszawy.
Nie macie swojej siedziby?
Nie mamy. Fundacja zarejestrowana jest w prywatnym mieszkaniu jednej z nas. Jest to jednak tylko adres do korespondencji, chociaż zdarza się, że dzwoni domofon i ktoś mówi: Dzień dobry, ja przyszłam na spotkanie 🙂 Brak własnego lokalu to nasza decyzja związana z ograniczaniem kosztów. Nie mamy na głowie cieknącego kranu, sprzątania i wszystkiego tego, co związane jest z własnym lokalem. Dzięki temu możemy też więcej środków przeznaczać na organizowanie warsztatów i spotkań dla rodziców.
A co ze stałą miejscówką na warsztaty i spotkania mam?
Myślałyśmy o tym, ale chyba jeszcze nie jesteśmy na tym etapie. Taki lokal wiąże się ze sporym obciążeniem pracami administracyjnymi i organizacyjnymi, a to dodatkowe koszty. To jeszcze nie ten moment.
Jak znajdujecie prowadzących zajęcia?
Robimy rekrutację na portalu NGO, współpracujemy z psychologiem z poradni psychologicznej na Narbutta, współpracuje z nami też Agnieszka Stein, autorka książek o relacjach rodziców i dzieci.
Te osoby mają płacone za prowadzenie warsztatów?
W większości przypadków tak, aczkolwiek niektóre zajęcia prowadzone są w ramach wolontariatu. Przeważnie dofinansowanie z miasta czy gminy wynosi pomiędzy 80 a 95% wszystkich kosztów, resztę jako fundacja musimy pokryć ze środków własnych. Dlatego zachęcamy, np. na fanpejdżu fundacji, do przekazywania darowizn. W tym roku wartość wkładu własnego wynosi ponad 8 200 PLN. Do tej pory zebraliśmy 2 900 PLN, zatem potrzebujemy jeszcze przeszło 5 300 PLN. To dużo i bez pomocy darczyńców zebranie tej kwoty będzie bardzo trudne. Ale wierzymy w to, że skoro my wkładamy wysiłek w organizację tego wszystkiego, to potem to do nas wróci. I rzeczywiście – otrzymujemy wpłaty, głównie od uczestników naszych warsztatów. To bardzo budujące, że mimo iż spotkania są bezpłatne, to ludzie decydują się bezinteresownie wesprzeć nasze działania.
Czasem pod koniec roku okazuje się, że mamy na przykład jeszcze trzy tysiące wkładu własnego do pokrycia. Organizujemy wtedy jakieś imprezy, np. Mikołajki, żeby te pieniądze zebrać. Niemniej jednak musimy o tym mówić przez cały rok, żeby później nie mieć problemów. Przychodzi moment, kiedy musimy się finansowo rozliczyć. Chcemy móc robić dobre i pożyteczne rzeczy. Do tego potrzebujemy środków na wkład własny.
A jak oceniasz rozwój fundacji?
Fundacja rozwija się swoim tempem, z naszymi możliwościami. Dużym przełomem jest to, że od zeszłego roku zatrudniamy koordynatorów projektów. To jest coś nowego, bo wcześniej ogarniałyśmy wszystko same. Byłyśmy i koordynatorkami, i same pisałyśmy projekty, i same prowadziłyśmy część zajęć. To, że wychodzimy do innych ludzi, że współpracujemy z osobami z zewnątrz jest bardzo rozwijające i daje nam więcej możliwości. Pozwala też zobaczyć, jakie ktoś inny ma spojrzenie na to, co robimy. To jeden z lepszych kroków, na które się zdecydowałyśmy.
Jaki jest według Ciebie największy sukces RoRo?
Ja myślę, że ten Klub Mam jest największym sukcesem. Od ponad sześciu lat jest tutaj na stałe, kolejne pokolenia rodziców przychodzą do nas i wracają. Ciągłość spotkań jest dla mnie największym sukcesem. I to, że wiele mam dostaje teraz to wsparcie, którego mi kiedyś brakowało.
Oby tak dalej! Dzięki za rozmowę, życzę wielu sukcesów!