Działa zaledwie od kilku dni, a już walą do niego tłumy. Mowa o Mokotowskim Barze Mlecznym przy ul. Puławskiej 63. Jak wyglądała moja pierwsza wizyta?
Na „dzień dobry”, jak to za PRLu, w Mokotowskim przywitała nas długaśna kolejka. Przecież każdy chce przetestwać nowy przybytek! 🙂
Na szczęście, stojąc w kolejce, można wnikliwie przestudiować całe menu, a raczej, ekhm, jak na bar mleczny przystało – jadłospis.
A tam śniadania przeróżnej maści. Od kajzerki za 70 gr, przez twarożki i jajecznice, do omleta z szynką za 9 zł. Śniadania serwowane są do godziny 11.
Flagowym daniem dostępnym każdego dnia jest pomidorówka i rosół w cenie 2,50, ale są też inne zupy w cenach jak widać… bądź nie widać, bo dania są w różne dni tygodnia dostępne rotacyjnie.
Jeśli chcemy sobie na drugie wziąć zestaw mięso + ziemniaki + warzywa, to sumarycznie wyniesie nas to od 11-15 zł. Dużo taniej wyjdzie, jeśli wybierzemy tak zwane „dania mączne”. Pierogi są w cenie 6-7 zł, podobnie krokiety i naleśniki.
To co… testujemy?
Na pierwszy ogień poszła pomidorowa. Według mnie i moich córek pomidorowo-maniaczek była pyszna. Niestety jednak zniknęła bardzo szybko. Te miseczki takie jakieś malutkie, a zupy nie nalewają „po brzegi”. No, ale czego się spodziewać za 2,50. Grunt, że smakowała i ryż nie był rozgotowany, a to już w barze mlecznym wielka sztuka!
Był też test rosołku. Był równie dobry, co pomidorowa i zniknął równie szybko. Ale znowu – makaron nie za miękki, nie za twardy, zieleninka jest, a sama zupa podobno na mięsie, a nie żadnej chemii, więc jest na propsie.
Kolejnym daniem, które testowałyśmy były widoczne u góry, moje ukochane, pierogi. Zawsze jestem ostrożna zamawiając dania z mięsem mielonym, bo nigdy nie wiesz, co tam znajdziesz. Na szczęście, w Mokotowskim pierogi z mięsem zdały egzamin z dobrego farszu. Mięso w środku było pierwsza klasa, nie było niespodzianek, a same pierogi miękkie i sprężyste. Za porcję sześciu takich pierogów zapłaciłyśmy 6,70.
Najłabszym ogniwem naszej wizyty okazały się naleśniki z serem (5,95). Jakieś takie tłuste były, tak jakby ktoś wlał ciasto na nierozgrzaną patelnię… No, ale może to pojedyńczy przypadek. Poza tym, nie mam im nic do zarzucenia.
Inne dania przetestuję przy następnej okazji, bo na pewno tam wrócę nie raz.
Jakie ogólne wrażenia?
Takiej prostej, niedrogiej jadłodajni brakowało w naszym hipsterskim, mokotowskim światku jak deszczu na pustyni. Dobrze, że powstała, choć wiadomo, jest jeszcze kilka niedociągnięć. Na razie linia wydawcza działa dość wolno, a lokal jest na tyle duży, że do końcowych stolików nie dochodzą słynne okrzyki „leniwe raz!”. Powoduje to niepotrzebne przestoje i nerwy. Ale to drobiazg. Grunt, że jest dobre jedzenie w przystępnych cenach.
A! Zapomniałabym! Jest toaleta i pokój dla mamy z dzieckiem! Jak na bar mleczny – wypas! 🙂
Mokotowski Bar Mleczny (strona na Facebooku)
ul. Puławska 63
Czynne codziennie 8 – 18
Niesmacznie, nietanio, niedużo – niestety…
Klasyczny zestaw: mielony, ziemniaki, mizeria plus kompot.
Mielony malusi i nie do zjedzenia(o czym zresztą świadczyły pozostawiane
na tacach ledwo tknięte kotlety)- bez cebuli, przypraw, panierki za to w
środku półsurowy , ziemniaki podłej jakości przegotowane, ogórka ze
śmietaną nie dało się sknocić. Kompot w miarę ok ale tak jak wszystko
inne w minimalnej ilości.
Cena za taki zestaw to 15zł bez 20 groszy.
Bardzo się cieszyłem na otwarcie baru mlecznego na Mokotowie,
a tymczasem otwarto miejsce dla frajerów.
Podsumowując: wyjątkowo marna jakość, małe porcje a ceny zestawów podobne do ofert lunchowych wielu knajp w pobliżu.
Nie polecam.