Napis obok Bramy Honoraty na Powązkach brzmi, „Gdy gaśnie pamięć dalej mówią kamienie” i tak właśnie to wygląda w przypadku cmentarza Stare Powązki, bowiem jest on jak wielka księga historii – miejscem, które odwiedzić wypada, choć raz w życiu.

Pochowane są tu osoby, które dzięki swoim talentom i umiejętnościom zapisały się na kartach dziejów Polski i nie tylko, tacy, o jakich czyta się w encyklopediach, a ich biografie, nie raz obfitują w taką ilość wydarzeń, którą można by obdzielić kilka innych osób. Jerzy Waldorff, w czasie wywiadu z Tomaszem Raczkiem powiedział, że naszym dziedzictwem jest historia i przytoczył inny, słynny napis z Cmentarza w Zakopanem – „Narody tracąc pamięć, tracą życie”. Nie wolno nam więc zapomnieć naszego języka, kultury i sztuki, dokonań naukowców czy inżynierów, bo to wszystko zostało nam przez nich przekazane. Temu właśnie poświęcamy poniższy tekst, w którym przytaczamy krótkie biografie i historie o osobach, o których mówiłyśmy i o tych, o których nie zdążyłyśmy powiedzieć na ostatnim spacerze.

Szukanie grobów na Powązkach nie należy do najłatwiejszych. Kwatery mają taką numerację, że bez dokładnej mapy w zasadzie nie ma możliwości znalezienia miejsca, którego się szuka. Dlatego, żeby ułatwić Wam nawigację po cmentarzu mamy dla Was dwie pomoce. Pierwsza z nich to mapka Cmentarza, na której znajdziecie numery poszczególnych kwater. Nie zdziwcie się, że koło kwatery 187 znajduje się kwatera 83, a tuż obok kwatera oznaczona literą „M”. Tak po prostu na Starych Powązkach jest. Niżej, przy naszych opowieściach o poszczególnych osobach znajdziecie informację, w jakiej kwaterze znajduje się ich grób.

Jeśli jednak chcielibyście przejść proponowaną przez nas trasą, którą spacerowaliśmy podczas sobotniego spaceru, to niżej znajdziecie dwie mapki, na której ją zaznaczyłyśmy – pierwsza prowadzi przy Katakumbach i wokół Alei Zasłużonych, druga po dalszej części cmentarza.

Polecamy:

CZĘŚĆ I – WOKÓŁ KATAKUMB I ALEI ZASŁUŻONYCH

Zaczynamy przy głównej bramie prowadzącej na cmentarz – bramie św. Honoraty, znajdującej się po prawej stronie od kościoła Karola Boremeusza.

NINA ANDRYCZ – kwatera 14

Królowa w życiu i w teatrze – tak jednym zdaniem można określić życie Niny Andrycz. Ale próba opisania jej barwnego życia jednym zdaniem byłaby wielkim uproszczeniem. Bo jak można upraszczać życie osoby, która 70 lat grała na scenie teatralnej. Osoby, która nie bała się sprzeciwić samemu Stalinowi i bez pytania zrezygnowała ze spotkania w Moskwie i wsiadła w pierwszy samolot, bo w Warszawie czekała na nią rola w teatrze. Osoby, która nigdy, nawet jak miała już 100 lat, nie wychodziła na ulicę w pełnym makijażu, pięknym stroju i nienagannie uczesanych włosach. Osoby, która przez całe życie odmładzała się w swoim dowodzie i dopiero kilka miesięcy po setnych urodzinach przyznała się, ile tak naprawdę ma lat. Osoby, która wykorzystując swoje możliwości, jako żona Cyrankiewicza, załatwiała swoim znajomym wszystko to, co wydawało się niemożliwe do załatwienia. Takich historii o Ninie Andrycz można by opowiedzieć kilkadziesiąt. Jej życie to pasmo anegdot i opowieści, które na pewno nadają się na film. Może za jakiś czas taki powstanie?

Źródło zdjęcia: NAC

JERZY WALDORF – kwatera przy Katakumbach

Spacerując po Starych Powązkach nie wypada nie zajrzeć do Jerzego Waldorffa, któremu cmentarz tak wiele zawdzięcza. Był jedną z najbarwniejszych postaci swojej epoki, a warto dodać, że przeżył całkiem sporo „epok”, gdyż przeżył prawie cały wiek XX, a w tym czasie pracował jako publicysta, krytyk literacki, autor ponad dwudziestu książek oraz społecznik, dzięki któremu odrestaurowano do dziś około 1,5 tysiąca nagrobków, willę Szymanowskiego w Zakopanem czy zdobyto eksponaty dla Muzeum w Teatrze Wielkim w Warszawie. Miał niezwykłe poczucie humoru, kolekcjonował zdobne laski, antyczne meble oraz uwielbiał swojego psa Puzona, choć de facto miał ich kilka w swoim życiu. Został kiedyś nazwany „duchowym arystokratą”. Najlepszym przykładem jest zalecanie przez niego zmiany używania popularnego acz wielce wulgarnego słowa oznaczającego osobę parającą się najstarszym zawodem świata, na renesansowe określeniem „koćpiergała”, które według niego uszłoby płazem nawet Prymasowi. Trzeba przyznać, że brak dziś tak barwnej postaci.

ANTONI BLIKLE – kwatera 8

Chyba każdy z nas jadł kiedyś pączka z Bliklego. Czy wiecie, że firma ma już prawie 150 lat? Została założona w 1869 roku przez Antoniego Kazimierza Bliklego – syna szwajcarskich emigrantów.

Żródło zdjęcia: ekartkazwarszawy.pl

Blikle jest najdłużej, nieprzerwanie działającym przedsiębiorstwem w Warszawie. Firma przetrwała dwie wojny światowe, komunizm i trudne początki kapitalizmu, po 1989 roku. Do niedawna Blikle mógł się też pochwalić najdłużej działającą warszawską kawiarnią. Bywali w niej najbardziej znani Polacy – m.in. Stefan Żeromski czy Tadeusz Boy-Żeleński. Niestety kultowy lokal, znajdujący się przy Nowym Świecie 35, w ubiegłym roku został zamknięty. Dzisiaj cukiernia wprawdzie działa w kamienicy obok, ale wraz ze zmianą miejsca skończyła się pewna epoka. Epoka Bliklego skończyła się tak naprawdę podwójnie – parę lat temu firma została przejęta przez zagranicznego inwestora i dziś rodzina Blikle nie ma już wpływu na to, co i jak produkowane jest w cukierni. Ale by na chwilę wrócić do czasów, gdy miejsce to miało swój czar spójrzcie, jak wyglądał cennik cukierni w 1933 roku. Zwróćcie uwagę, że ceny były uzależnione od tego czy w lokalu grała czy nie grała muzyka. 😉

Żródło zdjęcia: polona.pl

ANTONI MAGIER – kwatera 8

Można o nim powiedzieć, że jest pierwszą warszawską pogodynką. Nie występował jednak w telewizji z racji urodzenia się w roku 1762. By wiedzieć, jaka będzie pogoda można było podejść pod jego okno i zobaczyć stopnie ciepła i zimna oraz spojrzeć, jak sam Antoni się ubiera. Jeśli na przykład w słoneczny dzień Magier wybierał się z domu z parasolem, wiadomo było, że będzie padać. Jednak meteorologia to nie wszystko, co interesowało Magiera. Stworzył też alkoholometr oraz pisał książki o fizyce oraz jedną znaczącą o Warszawie – Estetyka Miasta Stołecznego Warszawy. Dzięki tej pozycji możemy dowiedzieć się całkiem sporo o Warszawie z XVIII wieku.

JAN ZACHWATOWICZ – kwatera 166

Wyobraźcie sobie, że w miejscu warszawskiej Starówki znajduje się gruz ze zniszczonej w czasie wojny Warszawy, pozostawiony w tym miejscu jako pomnik historii. Albo w drugiej opcji – osiedle nowoczesnych bloków. Tak mogło wyglądać Stare Miasto. Po wojnie było zniszczone prawie w 90% i większość architektów nie wyobrażała sobie jego odbudowy. Ale był jeden człowiek, który postanowił Stare Miasto odbudować. Jan Zachwatowicz, ówczesny naczelnik Wydziału Architektury Zabytkowej w Biurze Odbudowy Stolicy uznał, że Polska straciła w czasie wojny tak wiele, że trzeba zrobić wszystko, by przekazać przyszłym pokoleniom chociażby odbudowaną wersję historycznej części Warszawy. Jego pomysł został zaakceptowany przez ówczesne władze, ale kilka razy musiał walczyć o to, by jego realizacja miała sens. Jak wtedy, gdy udało mu się uratować wschodnią stronę Rynku Starego Miasta. Była tak zniszczona, że w zasadzie trzeba ją było odbudować od zera. Władze stwierdziły, że jej odbudowa nie ma sensu, tym bardziej, że w głowach działaczy pojawił się pomysł, że pusta przestrzeń po wyburzonych kamienicach otworzy Rynek Starego Miasta na widok na Wisłę. Zachwatowicz nie wyobrażał sobie rynku nieotoczonego kamienicami z czterech stron. Na dzień przez wizytacją Bieruta zebrał wszystkich dostępnych pracowników i nocą, na szybko odbudowali parter kamienic. Gdy Bierut nad ranem zobaczył, jak dużo pracy w odbudowę włożyli robotnicy stwierdził, że takiej pracy nie wypada niszczyć i zgodził się na kontynuowanie odbudowy kamienic. Zachwatowicz był nie tylko inicjatorem odbudowy Starego Miasta. Jeszcze przed wojną „odkrył” na nowo mury miejskie (które przez stulecia zostały pochłonięte przez dobudowywane kamienice), w czasie wojny uratował wiele dokumentów, dzięki którym potem odbudowywano Warszawę, działała na rzecz odbudowy Zamku Królewskiego, zaprojektował też biało-niebieską tabliczkę – używany na całym świecie znak, którym oznaczane są zabytki. Przyznajcie, całkiem sporo, jak na biografię jednego człowieka.

Jan Zachwatowicz w 1950 roku. Źródło zdjęcia: NAC

KALINA JĘDRUSIK-DYGAT I ANTONI DYGAT – Aleja Zasłużonych

Para, której pierwszy odcinek serii „Taka miłość się nie zdarza” – zasłużyła na ten tytuł pod każdym względem. Nie bez powodu nazywano ich też polską Marilyn Monroe i jej Arthurem Millerem. Tacy byli. Choć z pewnością nie był to klasyczny związek, to mówi się, że ich miłość była nietypowa, ale podobno nie do zdarcia. Ona zdradzała go, chodziła półnago lub leżała tak na łóżku w czasie, kiedy w ich mieszkaniu przebywała cała śmietanka towarzyska Warszawy. Do dziś nie wiadomo, czy to była tylko poza, ale warto też pamiętać, że skandale obyczajowe to nie wszystko, co warto wiedzieć o tej parze. Ona była świetnie zapowiadającą się aktorką, na zawsze zapamiętaną z Kabaretu Starszych Panów, ale też z filmu Morgensterna „Lekarstwo na miłość”. On z kolei pisarz między innymi Jeziora Bodeńskiego. Warto, więc pamiętać, że byli artystami, którzy wiedli też dość pokręcone artystyczne życie.

FRANCISZEK ŻWIRKO I STANISŁAW WIGURA – Aleja Zasłużonych

Gdyby w 1932 roku istniały dzisiejsze media, to pilot – Franciszek Żwirko i konstruktor – Stanisław Wigura patrzyliby na nas z okładek wszystkich gazet. Zapraszani byliby do wszystkich telewizji, a w Internecie czytalibyśmy co chwilę plotki z ich życia. Żwirko i Wigura byli w 1932 roku największymi gwiazdami w Polsce, bohaterami, którzy dokonali niemożliwego. Co takiego zrobili, że stali się tak znani? Zwyciężyli w międzynarodowym konkursie Challenge, który był najbardziej prestiżowym konkursem lotniczym w tamtych czasach. I to z kim zwyciężyli! Z Niemcami, którzy byli pewniakiem do pierwszego miejsca. Niestety wielka sława Polaków trwała zaledwie chwilę. 11 września, kilkanaście dni po tym ogromnym, sukcesie zginęli w Czechosłowacji, lecąc na pokaz lotniczy. Ich śmierć zszokowała wszystkich. Cały naród w sekundę z wielkiej euforii przeszedł w ogromną żałobę. W ich pogrzebie uczestniczyło kilkaset tysięcy osób, a podczas wystawienia trumien kolejka tych, którzy chcieli ich pożegnać ciągnęła się od kościoła św. Krzyża na Krakowskim Przedmieściu aż do Marszałkowskiej. Jako jedni z pierwszych zostali pochowani w Alei Zasłużonych na Powązkach.

Franciszek Żwirko (z prawej) i Stanisław Wigura (z lewej) w 1932 roku, tuż po wygraniu konkursu Challenge. Źródło zdjęcia: NAC

KONRAD BRANDEL – kwatera 175

Konrad Brandel zasłynął z tego, że wiele rzeczy w XIX-wiecznej Warszawie zrobił po raz pierwszy. To on wykonał pierwsze zdjęcie miasta z lotu ptaka (i zrobił to aż 150 lat temu, w 1865 roku), on też wydrukował pierwsze zdjęciowe kalendarze naścienne, on też wymyślił nowoczesny aparat, pozwalający na szybkie fotografowanie z ręki (który ze względu na prędkość robienia zdjęć nazwał fotorewolwerem). Dzięki jego umiłowaniu do robienia zdjęć zwyczajnego życia Warszawy możemy dzisiaj oglądać XIX-wieczny Rynek Starego Miasta, Plac Grzybowski, Plac Trzech Krzyży i wiele innych ważnych, warszawskich miejsc.

Jeśli chcielibyście obejrzeć fotografie Brandla, to znajdziecie je w książce „Fotografowie Warszawy. Konrad Brandel” – oglądanie kolejnych stron książki jest niesamowitą podróżą w przeszłość.

A na zdjęciu poniżej widzicie autoportret Konrada Brandla w balonie, z którego wykonał pierwsze lotnicze zdjęcia Warszawy.

Konrad Brandel w 1865 roku. Źródło zdjęcia: ekartkazwarszawy.pl

CZĘŚĆ II

Zapraszamy na drugą część spaceru, którą zaczynamy od kwatery H

LUCYNA MESSAL – kwatera H

Gdybyśmy nagle znaleźli się w Warszawie lat dwudziestych i spytali kogokolwiek na ulicy kim jest Lucyna Messal, chyba nie znaleźlibyśmy osoby, która by jej nie znała i co ważne, która by jej nie uwielbiała. Lucyna Messal była przedwojenną gwiazdą. Grała, śpiewała i tańczyła w Operetce Warszawskiej. W zasadzie każda jej rola była majstersztykiem. Do historii przeszła nie tylko za sprawą wybitnego talentu, ale również dlatego, że jako pierwsza publicznie wykonała w Warszawie tango. Było to w 1913 roku, kiedy tango było ekscytującą nowością, którą można było zobaczyć tylko na scenie teatralnej – policja ze względu na popularność tańca zakazała tańczyć tango w miejscach publicznych, poza teatrem. Pamięć po Lucynie Messal, nazywanej przez warszawiaków zdrobniale „Messalką” przetrwała do dzisiaj. Jeśli wybierzecie się na Nowy Świat, zwróćcie uwagę na kamienicę znajdującą się pod numerem 16. Na parterze znajduje się tam restauracja „Pod Messalką”, nazwana tak na cześć Lucyny Messal, która przed wojną, w tej właśnie kamienicy miała swój apartament.

Źródło zdjęcia: Biblioteka Główna Województwa Mazowieckiego

STANISŁAW KIERBEDŹ – kwatera M

Czy zastanawialiście się kiedyś, jak to jest urodzić się i przeżyć całe życie bez Polski na mapach. Tysiące ludzi musiało tak żyć, gdyż przez 123 lata Polska nie istniała. Tak też było w przypadku Kierbedzia. Warto jednak dodać, że jego życie na pewno było ciekawe. Został, bowiem teoretykiem budownictwa i mechaniki praktycznej, aż do czasu, kiedy zbudował dom niemożliwy – na Newie, rzece, która jest rwąca, kapryśna, o mulistym podłożu, po której spływają kry oraz cofają się wody z morza fińskiego. Jednak udało mu się i tym sposobem zrobił oszałamiającą karierę. Zbudował także, co ważne, most, który w Polsce przez niektórych uważany był za „most zdrady”, oficjalnie nazwany Aleksandryjskim, ale dla Polaków zawsze mostem Kierbedzia. Choć był blisko cara zawsze oddany Polsce, otaczał się polskimi pracownikami, jego dom w Petersburgu był domem Polonii i działał społecznie. Po prostu dobry człowiek, choć w mundurze armii carskiej.

EUGENIUSZ BODO – kwatera 74

Tak naprawdę nazywał Bohdan Eugène Junod a Bodo to pseudonim od pierwszych dwóch liter jego imienia i imienia jego mamy Doroty. Był pół-szwajcarem, którego ojciec pracował w show-biznesie i wciągnął w to małego Bogdana. I choć mama chciała, by został lekarzem ten uciekł z domu w wieku 16 lat i postanowił robić karierę. Występował w rewiach, kabaretach, filmach. Był amantem, którego kochały wszystkie kobiety. Miał jednak wielkie ambicje. Chciał zmienić łatkę amanta i grać w filmach poważniejszych oraz produkować filmy, w czym miał już pewne doświadczenie. Pierwszym krokiem był występ w filmie „Za winy niepopełnione”. Kto by pomyślał, że po wielu latach będzie powtórka tego filmu, tylko w formie dokumentalnej – tłumacząca i pokazująca światu jak zginął? Kiedy wybuchła wojna uciekł do Lwowa, gdzie został aresztowany jako szpieg. Mimo, że polski konsulat starał się go uratować, zagładę przyniósł mu paszport szwajcarski. Umarł z wycieńczenia w łagrze rosyjskim. Tragiczne zakończenie bardzo barwnego życia.

BOLESŁAW PRUS – kwatera 209

Jak czyta się Lalkę Prusa można odnieść wrażenie, że pisała ją osoba o niezwykłym zmyśle obserwacji, a jednak trochę skostniałym. Jednak to wrażenie mija, gdy człowiek pozna biografię Bolesława Prusa. Na pewno człowiek z krwi i kości. Brał udział (choć krótko) w powstaniu styczniowym, gdzie został ranny, cierpiał na agorafobię, został zaatakowany za niepochlebny artykuł, pisał kroniki, które nawet dziś czytalibyśmy z wypiekami na twarzy i co bardzo ważne udzielał się charytatywnie. Wspierał tyle organizacji charytatywnych, że trudno to zliczyć. Co ciekawe wcale nie chciał pomnika, a jednak dziś stoi sobie Prus na Krakowskim Przedmieściu, gdzie pracował.

EUGENIUSZ LOKAJSKI – KWATERA 149

Myślę, że każdy z Was chociaż raz w życiu widział zdjęcie wykonane przez Eugeniusza Lokajskiego. Większość znanych fotografii, wykonanych w czasie Powstania Warszawskiego jest jego autorstwa. Jak np. to zdjęcie przedstawiające ślub sanitariuszki Alicji Treutler „Jarmuż” i plut. pchor. Bolesława Biegi „Pałąka” w kaplicy przy Moniuszki 11.

1944 rok. Źródło zdjęcia: Muzeum Powstania Warszawskiego

Eugeniusz Lokajski powstańczym fotografem został tak naprawdę przez przypadek. Przed wojną zajmował się zupełnie czymś innym – był bardzo znanym sportowcem, wicemistrzem świata w pięcioboju i głównym kandydatem do złotego medalu na olimpiadzie w Berlinie, w 1936 roku. Niestety jego karierę przerwała kontuzja, która sprawiła, że musiał zrezygnować z kariery sportowej. Został wykładowcą akademickim i nauczycielem wychowania fizycznego. W tym samym czasie zaczął też interesować się fotografią. W czasie wojny znał się na fotografii już na tyle dobrze, że otworzył własny zakład. Dzięki niemu dzisiaj możemy oglądać jak wyglądało prawdziwe życie powstańcze. Swoich zdjęć nie ustawiał, pokazywał wszystko tak, jak wyglądało naprawdę. Do dziś zachowało się ponad 800 zdjęć wykonanych przez Lokajskiego w czasie Powstania. Niestety on sam Powstania nie przeżył. Zginął na kilka dni przed jego końcem – 25 września, podczas gdy próbował zdobyć materiały fotograficzne potrzebne do wykonania zdjęć do fałszywych Kennkart.

A na poniższym zdjęciu widzicie Eugeniusza Lokajskiego na olimpiadzie w Berlinie, tuż przed tym jak musiał wycofać się z zawodów.

Źródło zdjęcia: NAC

KAROL TCHOREK – kwatera 255

Dziś zapomniany architekt, ale czy słusznie? Życie roztaczało przed Tchorkiem piękne perspektywy jako rzeźbiarza, jednak przerwała je wojna, po której można było zostać autonomiczny twórcą, przeciwnikiem i artystą walczącym, albo spróbować się w nowej rzeczywistościom odnaleźć. Tak uczynił Tchorek i wielu innych. Całe mnóstwo ich prac można do dziś oglądać w Warszawie. Czego twórcą był Karol Tchorek? Przede wszystkim stworzył wzór martyrologicznych tablic z napisem „Miejsce uświęcone krwią Polaków poległych za ojczyznę”, które dziś spotkać możemy w całej Warszawie. Zostawił też po sobie „Warszawską jesień” oraz piękną pracownię, która pokazywała go, jako człowieka z wielkim gustem i wachlarzem różnych zainteresować. Wniosek jest taki, że po prostu warto o nim pamiętać.

MAREK HŁASKO – kwatera b (przy ulicy Tatarskiej)

Piękni dwudziestoletni to nie tylko książką Marka Hłaski, ale także dokument o jego życiu opowiedziany przez jego bliskich. Agnieszka Osiecka odnosi się tam do kontrowersyjnego zachowania Marka, kiedy ten stawał i przymierzał się do krzyża. Twierdziła ona, że jest taki rodzaj ludzi, którzy jak widzą buta na plaży to go przymierzają, a inny rodzaj ludzi przymierza krzyże… To wiele mówi o życiu Marka Hłaski – kierowcy, który zrobił błyskawiczną karierę, ale tak bardzo źle znosił zło tego świata, że pogrążył się w alkoholu i innych używkach. Zycie stało przed nim otworem dając mu jedną szansę za drugą. Jednak on staczał się w otchłań by odejść z tego ludzkiego padołu w wieku zaledwie 35 lat. Taki był właśnie nasz polski James Dean.

ANDRZEJ ŁAPICKI – kwatera c (przy ulicy Tatarskiej)

Wielki aktor ról teatralnych, filmowych i telewizyjnych, reżyser i rektor. Jako młody człowiek uczęszczał do liceum Batorego – tego samego, co bohaterowie Kamieni na Szaniec. Kończył edukację w czasie okupacji, kiedy też konspiracyjnie zaczął szkołę teatralną. Pozostawił po sobie wiele ról, ale w ostatnich latach jego życia zupełnie nie tym żyła Warszawa. Pojął bowiem za żonę młodą dziewczynę i tym sposobem stał się ulubieńcem tabloidów. Warto jednak pamiętać jego dokonania, jako artysty, a może też przeczytać dzienniki, które po sobie zostawił „Jutro będzie Zemsta. Dzienniki 1984-2005”.

Te dosłownie kilkanaście osób, o których pozwoliłyśmy sobie tu napisać, to zaledwie mały procent tych, z tysięcy tych którzy leżą pochowani na Starych Powązkach i też zapewne pragną być pamiętani i wspominani. Pokazujemy tu jednak przekrój bardzo różnych postaci, z różnych epok, których życie, twórczość i działania do dziś odbiją się echem.

A na koniec kilka zdjęć z naszego spaceru, podczas którego opowiadaliśmy powyższe historie. Dziękujemy wszystkim, którzy byli z nami. Dziękujemy też za wsparcie finansowe naszego spaceru. Cały dochód przekazałyśmy na Społeczny Komitet Opieki Nad Starymi Powązkami im. Jerzego Waldorfa.

Ania i Kamila

Uważasz, że to, co robimy jest wartościowe? Chcesz więcej?
Bardzo się cieszymy, bo robimy to właśnie dla Ciebie. Możemy powiadamiać Cię o nowościach na blogu. Żadnego spamu ani lania wody. Tylko najciekawsze artykuły z danego tygodnia. 
Twój adres email jest u nas bezpieczny, a z listy powiadomień możesz się wypisać w każdej chwili.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here