W ostatnim czasie dosyć często zdarzało mi się bywać na Saskiej Kępie i za każdym razem mijałam miło wyglądający lokal, z wypisanym przy wejściu hasłem, zachęcającym do spróbowania „jedynej Pinsy w Polsce”. Zaintrygowała mnie trochę ta pinsa więc któregoś razu postanowiłam dowiedzieć się jak „jedyna Pinsa w Polsce” smakuje.
CZYM JEST PINSA
To placek z wyglądu podobny do pizzy, ale składem i smakiem się od niej różniący. Ciasto na pinsę robione jest na zakwasie (tradycyjne na pizzę wyrasta na drożdżach) i składa się z mieszanki trzech mąk: sojowej (dzięki której ciasto jest chrupkie), ryżowej (która sprawia, że placek jest miękki w środku) i pszennej (użytej w niewielkich ilościach tylko, by dać ciastu możliwość wyrośnięcia). Oprócz tego do zrobienia ciasta używa się dużo mniej oliwy niż przy cieście na pizzę. To wszystko ma sprawić, że pinsa to mniej kaloryczna, bardziej lekkostrawna i chrupka wersja pizzy. Po przeczytaniu tych kilku informacji stwierdziłam, że koniecznie muszę ją wypróbować. Dobra pizza to według mnie jedna z najlepszych rzeczy jaką można się posilić, a jeśli mam spróbować ulepszonej wersji pizzy, to długo namawiać mnie do tego nie trzeba 😉
CO ZNAJDZIECIE W LOKALU I W MENU
Lokal jest raczej niewielki, w jednej sali przygotowuje się dania, w drugiej znajduje się kilka stolików. W środku jest czysto i ładnie (koniecznie zwróćcie uwagę na piękną podłogę), ale całość ma lekko barowy charakter, który nie zachęca do spędzenia w lokalu dłuższego czasu. Dania zamawia się przy kasie, a o tym, że są gotowe informuje nas pikające kółeczko, które otrzymujemy przy zamówieniu.
W menu znajdziecie pinsy na słono i na słodko. Obok dosyć typowych smaków, jak np. szynka prosciutto czy szpinak z serem ricotta, znajdziecie też mniej standardowe zestawienia w tym m.in. ogórek z cytryną i łososiem czy dynia z mozzarellą i ciasteczkami migdałowymi (tą drugą wersję muszę koniecznie wypróbować następnym razem, bo nie mogę sobie wyobrazić smaku takiego połączenia). W menu jest 16 różnych wersji pinsy – jak zawsze miałam problem co wybrać, bo 15 smaków musiałam odrzucić. 😉 Przy wypróbowywaniu nowych miejsc stawiam z reguły na tradycję więc padło na Pinsę Verdurę, czyli wersję z grillowanymi warzywami i serem kozim.
JAK SMAKUJE PINSA
Pierwsze co rzuciło mi się w oczy po otrzymaniu pinsy to jej rozmiar, byłam nastawiona na coś wielkości pizzy, a tymczasem placek był mniejszy – ale w sam raz dla średnio głodnej osoby. Nie byłby to pewnie problem, gdyby nie cena – moja wersja kosztowała 19 zł (ceny wahają się od 17 do 24 zł) według mnie trochę sporo, jak na wielkość dania. Z plusów: składniki były dobrej jakości, warzyw było sporo, całość była dobrze wyważona smakowo. Samo ciasto było smaczne, ale nie wiem … chyba jestem jednak tradycjonalistką i od dobrej pinsy wolę dobrą pizzę ;).
NAJWAŻNIEJSZY I TAK ZAWSZE JEST DESER 😉
Tak naprawdę po wejściu do Pinsy wiedziałam, że to nie placki będą tu dla mnie najważniejsze, a cannoli. Cannoli to tradycyjny deser z Sycylii – rurki z kruchego ciasta, wypełnione kremem z ricottą. W Pinsie spróbowałam wersji z kremem waniliowym robionym z owczej ricotty z czekoladą i była przepyszna. Jedno ciastko kosztuje 10 zł – może nie jest to niska cena, ale rurki jak na cannoli są dosyć duże.
Podsumowując, na cannoli wrócę tu na pewno (została mi jeszcze do wypróbowania wersja pistacjowa i malinowa), na pinsę pewnie tak – kolejnym razem spróbuję mniej oczywistych smaków. Ogólnie polecam, ale ostrzegam przed malutkim rozczarowaniem koneserów prawdziwej włoskiej pizzy.
P.S. Oprócz wspomnianych pins i cannoli w menu znajdziecie też pieczone kalmary i krewetki oraz wytrawne kulki ryżowe – arancini.
ul. Francuska 6
godziny otwarcia: 12-21