Melduję pospiesznie, że poniedziałkowa kawa została wypita! W samo południe wpadłam do kawiarni o swojsko brzmiącej nazwie „Moko-tuff” na alei Niepodległości, tuż przy metrze Racławicka.
Lokal jest dośc przestronny i ma całkiem ciekawy wystrój, chociaż z pewnością nie zasługuje na miano mistera oryginalności. Szarości, biele, sporo drewna. Element wyróżniający – kilka szpul po kablach w roli stolików.
Pierwotny plan zakładał wypicie kawy i skromne drugie śniadanie. Niestety, Moko-tuff nie jest dla śpiochów. O dwunastej śniadania już nie ma. Nie ma również żadnych kanapek, ani konkretnych przekąsek. Nie pozostawało mi więc nic innego niż zamówienie zupy z lunchu dnia i burgera firmowego o nazwie Moko-tuff oraz oczywiście kawy. I od tej ostatniej zacznę.
Na stronie kawiarni jest dużo zdjęć pięknych cappuccino z dwucentymetrową pianką oraz wszelakimi wzorkami – od serduszek po kwiatki. Ciut byłam rozczarowana, bo moje małe cappuccino za 9 zł wyglądało tak:
Niby źle nie jest, ale mogło być o wiele lepiej. Nawet myślałam, żeby zestawić zdjęcie z ich strony ze zdjęciem mojej kawy, ale stwierdziłam, że nie będę używać zdjęcia bez ich zgody. Ale sami porównajcie. Różnice są uderzające.
Zupa dnia to krem z marchwi z hiszpańskimi pomarańczami. Danie było oryginalne i ciekawe, ale brakowało mi czegoś, co przełamałoby ten dość kwaśny od pomarańczy smak. Koszt tej zupy to 10zł.
Najmocniejszym ogniwem zdecydowanie okazał się burger 20zł. Miał w sobie mnóstwo pysznych i świeżych składników. Aromatyczna wołowina, podsmażony bekon, sałata, pomidor, pikle i jeszcze kilka aromatycznych dodatków z sosem włącznie. Było tego tyle, że bez kręgosłupa w postaci wykałaczki chyba by się przewrócił 🙂
Podsumowując, knajpka ze slow-food’em w zdecydowanie hipsterskich klimatach. Kawa nie powala, deserów jeszcze nie próbowałam, ale z lodówki za ladą nie wołały „zjedz mnie”. Dobre burgery i miejsce do spokojnej pracy.
Znacie to miejsce? Bywacie? Myślicie, żeby dać im drugą szansę na dobrą kawę?
[spider_facebook id=”1″]
Znam, bywałam – i czas przeszły jest jak najbardziej na miejscu, bo raczej nie wybiorę się do tej kawiarni w przyszłości. Jedzenie jest dość smaczne, chociaż nieszczególnie oryginalne; kawa w porządku; wystrój – taki, jak w większości lokali, które powstały w ciągu kilku ostatnich lat. Oryginalne są tylko wielkie zdjęcia na ścianie i nazwa (ta akurat bardzo mi się podoba:). Natomiast czas oczekiwania na prostego burgera jest skandaliczny!!! Za pierwszym razem było to jedyne 45 minut, kolejnym razem przygotowanie dań dla 4 osób wymagało już ponad godziny…
Ale przekonać się i zajrzeć do Moko-tuff oczywiście nie zaszkodzi. 🙂
Bywam bo lokalizacja nam pasuje na spotkania od czasu do czasu. Polecam mango lassi 🙂