Przystawki to taka trochę lepsza, trochę bardziej hipsterska stołówka, czyli miejsce w którym można zjeść domowy obiad. Świeży, codziennie inny, przygotowywany na miejscu. Ale czy smaczny? Ciężko stwierdzić, bo kucharz Przystawek to człowiek z tych, co boi się przypraw.
Znam tę szkołę, że lepiej nie doprawić niż przesadzić z przyprawami, bo wtedy można trafić w gusta większej liczby osób. Ale jakoś o tyle o ile w przypadku teściowej czy innej cioci można taką strategię puścić mimo chodem, to jednak w przypadku zawodowego gotowania jest to trudne. Bo cóż innego wyróżnia knajpę jak nie dobre jedzenie? A dobre znaczy świeże i doprawione. Bo namiętne posypywanie wszystkiego co się ma na talerzu pieprzem i solą jest trochę bezsensowne.
Ale mimo to w Przystawkach jest całkiem spory ruch. Być może fajne wnętrze w stylu lat 50-tych. przyciąga tu ludzi z pobliskich biurowców i mieszkań.
Zestaw lunchowy (zupa + drugie danie) to koszt 20 zł, z kartą stałego klienta 17 zł. W weekendy Przystawki zachęcają do obiadu rodziny dodając deser gratis – jeśli zamawiamy minimum 3 zestawy.
Zamówiłam więc obiad, z zupą z warzyw, bakłażanem z dodatkami.
A na koniec rozpieściłam się ciastem marchewkowym, które było bardzo dobre 🙂
W wersji mięsnej, kotlet schabowy w sezamie.
Fajnym pomysłem jest dodawanie do zamówienia sentencji na małych karteczkach, które – jeśli szczególnie przypadną nam do gustu – można zabrać ze sobą.
Nie wiem jak Przystawkom będzie szedł biznes, gdy w maju otworzy się nowy Bar Gdański, ale jeśli jednak polubią się z cudownym światem przypraw, to mogą się dalej rozwijać. Jeśli nie? Sama nie wiem….
PrzyStawki
ul. Stawki 3
Otwarte: Pn. – Nd.: 10.00 – 21.00