Do Warsaw Perk szłam z wielkimi oczekiwaniami, bo „Przyjaciele” to mój najlepsiejszy, najulubieńszy serial ever, jeszcze z gatunku klasycznych seriali (zanim ktokolwiek pomyślał o „Grze o Tron”), ale rozśmieszający mnie nawet dzisiaj. Z samego słonecznego poranka wybrałam się więc na Andersa licząc na przeniesienie się wprost do serialowego świata.
Być może dlatego też tak duże było moje zdziwienie, gdy znalazłam się w środku. Co prawda jest pomarańczowa kanapa jak z Przyjaciół, jest gitara, która bezpośrednio nawiązuje do wystąpień Phoebe i na tym podobieństwa chyba się kończą. Z ciężkim sercem to piszę, ale Warsaw Perk totalnie mnie rozczarował.
Może to miejsce robi inne wrażenie wieczorem, gdy przychodzi się tu z grupą znajomych, ale klimatem – szczerze – Central Perk prędzej przypominają kawiarnie jednej z warszawskich sieciówek, niż ta kawiarnia na Muranowie. W Warsaw Perk jest po prostu smutno.
Szkoda. To tego średnio smaczna kawa, mały wybór jedzenia i niewiele więcej do zaoferowania. Nie ma amerykańskich wymyślnych kaw, wielkich filiżanek, muffinów i innych ciastek serwowanych w serialu. Nie zrozumiałam czym Warsaw Perk chce do siebie przyciągnąć ludzi.
Przy tak dobrze prosperujących sieciowych kawiarniach, z ogromnym wyborem menu, takie miejsce jeśli nie przyciągnie klimatem i dobrym jedzeniem to nie przyciągnie niczym.
A miło być tak….
Warsaw Perk
ul. Andersa 18
Otwarte: 10.00 – 21.00, nd. 10.00 – 20.00