Co roku w Tłusty Czwartek przed drzwiami cukierni Dybalski na Noakowskiego ustawia się dość pokaźny rząd ludzi. Stoją w tej długiej kolejce oczywiście po pączki, a niektórzy też po faworki (w moim domu znane jako chrusty). Postanowiłam zatem, jeszcze przed Tłustym Czwartkiem, sprawdzić czy Ci wszyscy miłośnicy Dybalskiego się nie mylą i czy sprzedawany tam pączek jest wart tego czekania?
Pierwsze zaskoczenie – pączki u Dybalskiego są z powidłami śliwkowymi lub z jabłkiem. Żadnej róży, żadnej marmolady, a tym bardziej jakiegoś innego budyniu. Przyznam, że szczerze mnie to zaskoczyło i to pozytywnie! Za nadzieniem różanym nie przepadam, za to powidła śliwkowe uwielbiam! Oczywiście pączek jest lukrowany, jak wszędzie w Warszawie (co nie jest taką oczywistością, bo w Małopolsce pączki zazwyczaj posypane są cukrem pudrem).
Nadzienia nie ma zbyt dużo, nie jest go za mało, jest w sam raz. Dzięki temu nie musimy obawiać się, że coś wypryśnie nam na bluzkę, a jednocześnie pączek nie jest ani za słodki, ani za suchy. Samo ciasto sprawia też wrażenie wilgotnego i ma delikatnie wyczuwalną kwaskowatość skórki pomarańczy. Ale jest ona ukryta w cieście, nie na wierzchu pączka w postaci karmelizowanych kwadracików, których gryzienie zawsze mi przeszkadza.
Pączki u Dybalskiego polecam zatem szczerze. Koszt 2,5 zł za sztukę. Sama cukiernia ma dość długą tradycję – działa tutaj od nieco ponad 40 lat.
Natomiast gdybyście szukali najlepszych pączków po drugiej stronie Wisły to polecam Wam wyjątkowy ranking praskich pączków przygotowany przez Anię z DzieńDobryPraga.pl!
Cukiernia Dybalski
ul. Noakowskiego 16
Otwarte: 8.00 – 19.00