Spis treści
Morysin- porzucona część kompleksu pałacu wilanowskiego
Morysin to zaniedbana część kompleksu parkowo-pałacowego Wilanów, będącego dumą Warszawy. Słuszna duma z powodu obecnego piękna Pałacu ale i niesłuszny brak wstydu za to w jakim stanie zostawiono Morysin- nieodłączną część tego kompleksu. Kto kiedykolwiek miał możliwość zwiedzać dobra arystokratyczne w miejscach, gdzie zarówno historia jak i ludzie obeszli się z nimi lepiej wie że w okolicach pałacu wilanowskiego jakby czegoś brakuje- jest pięknie….ale i sztywno zarazem. Brakuje lasów i spokojnych miejsc spacerowych, nieodłącznych każdej niemal posiadłości arystokratycznej Europy. Poznając historię Morysina, ukrytą dla wiekszości turystów zwiedzających ogrody pałacowe i spoglądających na zieleń po drugiej stronie jeziorka nagle wszystko staje się jasne- i wilanowski pałac miał kiedyś swoje dzikie miejsce- tyle, że obecnie zostało brutalnie odcięte od całości kompleksu i niemal zupełnie zapomniane. A szkoda.
Powstanie Morysina
Morysin to cud. Niejeden. Od XVII wieku znajdował się tam las łęgowy, który za czasów króla Jana Sobieskiego pełnił funkcję zawierzyńca i gdzie hodowano daniele. Na początku XIX wieku ówczesny właściciel wilanowskich włości Stanisław Kostka Potocki wraz z żoną Aleksandrą założyli w tym miejscu romantyczny park na wzór angielski. Oznaczało to wprowadzenie na teren lasu budowli a’la follies. Konstrukcje takie- głównie o roli dekoracyjnej wkomponowywano w tło- lub wręcz przeciwnie- miały szokować swoim pojawieniem się w niezwykłej formie w niespodziewanym miejscu ( jednym z miejsc gdzie można zobaczyć takie follies w pełnym rozkwicie i krasie jest angielskie Studley Royal).
Posiadłości wilanowskie w pełnej krasie
Pałacyk w Morysinie
Pierwszą z morysińskich budowli typu folly był pałacyk w formie piętrowej rotundy nawiązujący do włoskiej świątyni Westy. Pałacyk w Morysinie powstał w 1811 roku. Do budowli można było dopłynąć łódką z pałacu głównego. W morysińskim pałacyku znajdowała się sala bawialniana/jadalnia, sypialnia, garderoba oraz łazienka. Idealne miejsce na odpoczynek z dala od głównego pałacu. Sielski nastrój pałacyku w Morysinie idealnie widać na obrazie Kasprzyckiego z 1834 roku:
Upadek pałacyku w Morysinie
W czasie działań wojennych zamieszkiwali tu wyżsi rangą oficerowie niemieccy. Największe zniszczenia dokonały się na tym terenie w ostatnim roku wojny i tuż po wojnie gdy okoliczna ludność rozebrała niemal doszczętnie budynek. Na mocy powojennego dekretu teren Morysina został oddany pod zarząd Muzeum Narodowego w Warszawie.
Niestety zarząd ten pozostał czysto papierowy- żadne plany odbudowy nie doczekały się realizacji- mimo że powstawały kilkakrotnie już od 1953 roku. Oficjalne źródła Muzeum Pałacu w Wilanowie pomijają temat powojennej historii Morysina milczeniem i zwracają uwagę na wyjątkowe walory lasu morysińskiego, który faktycznie ma wiele znamion puszczy. Bo i czym innym mogą się pochwalić?
Stan obecny
W morysińskim lesie brak nie tylko opieki nad niszczejącymi zabytkami ale i jakichkolwiek drogowskazów czy opisów tych intrygujących miejsc. Leśne ścieżki przedstawiają mocno wątpliwy stan głównie wskutek niszczącej działalności człowieka (głębokie koleiny wyżłobione przez samochody!). Dojście do dawnego pałacyku to dosłowne przedzieranie się przez krzaki i zarośla.
Sam pałacyk to obecnie szczątki dawnej rotundy- zabite blachami, która zyskała pewien „artystyczny” walor dzięki działalności okolicznych grafficiarzy.
I o ile można zrozumieć niechęć do wprowadzania intensywnego ruchu turystycznego w te okolice o tyle zadbanie o to by leśne ścieżki doprowadzić do stanu użytkowania przez ruch pieszy lub rowerowy byłoby mocno wskazane. Obecne koleiny, rozjechane przez samochody (skąd one się tu w ogóle wzięły i kto za to odpowiada?) powodują, że spokojna przejażdżka rowerowa jest miejscami niemożliwa lecz nawet bieg czy spacer są mocno utrudnione. Szkoda, szkoda, wielka szkoda.
Wciąż- mimo tych wszystkich niedogodności- Morysin to pozostaje cudownym wilanowskim skarbem- na tyle niezwykłym, że poświęcę mu jeszcze kilka wpisów. A zatem wypatrujcie kolejnego odcinka morysińskich opowieści o niezwykłych budowlach tego miejsca, które miejmy nadzieję, doczeka się z czasem lepszego traktowania.
Witam i dziękuję za informację o Morysinie. Byłam tam w czerwcu 2022. Szkoda zabytków, które tam niszczeją ale za to enklawa jest „niezadeptana” i ma urok zaginionego świata na obrzeżach dużego miasta. Zapewniam, że wielu mieszkańców Warszawy wędruje i zwiedza takie tereny! Każda informacja jest dla nich na wagę złota i patrzą zupełnie innymi oczami na historię miasta. Pozdrawiam i życzę dalszego odkrywania tego, co na ogół jest nieznane turystom.