Muszę przyznać, że lubię kupować na bazarach. Może niekoniecznie garsonki i kapelusze, ale warzywa i owoce jak najbardziej. 😉 Mam kilka punktów w Warszawie, gdzie robię warzywno-owocowe zakupy, jednym z nich jest Bazar Szembeka. Też go odwiedzacie? A czy znacie jego historię? Jeśli nie, to zapraszam do jej poznania. 🙂
SKĄD SIĘ WZIĄŁ BAZAR SZEMBEKA?
Czy wiecie, że handel w okolicach Zamienieckiej ma prawie 100-letnią tradycję? Pierwsze nieoficjalne targowisko powstało tu w dwudziestoleciu międzywojennym. W okolicy ul. Grochowskiej wytyczono wtedy Plac Szembeka, na którym później wybudowano kościół. Przy placu dosyć szybko zaczęto budować domy mieszkalne, a wraz z nimi pojawiła się potrzeba stworzenia miejsca targowego. Takie nieformalne miejsce powstało przy pobliskiej ulicy Zamienieckiej. Na targowisku handlowano głównie warzywami, owocami i mięsem, ale zdarzały się też większe gabaryty – można było tu kupić np. konia czy inne zwierzęta. 😉 Bazar działał „na dziko”, wiele towarów sprzedawano prosto z furmanek, jeśli na placu stały jakieś budki, to były to bardzo proste konstrukcje zbite na szybko z desek.
MODA Z BAZARU
Oficjalna data powstania bazaru to jesień 1944 roku, ale prawdziwy rozkwit handlu nastąpił w tym miejscu dopiero po II wojnie światowej. Bazar ustępował pod wieloma względami swojemu północno-praskiemu odpowiednikowi – „Różycowi”, ale to tu handlowano pewnym mocno przyciągającym produktem. W bazarowych budkach przy Zamienieckiej sprzedawano odzież pochodzącą z paczek UNRRA (organizacji międzynarodowej przesyłającej dary do Polski). Warszawiacy przyjeżdżali tu więc w poszukiwaniu „ciuchów”. Mimo że odzież była głównie używana, a wyprawa na Bazar Szembeka była dla mieszkańca ówczesnej lewobrzeżnej Warszawy prawie jak wyjazd do innego miasta, to zachodnia odzież z paczek przyczyniła się do kariery bazaru. Grochowscy handlarze dosyć szybko wymyślili dodatkowy odzieżowy biznes – w związku z tym, że ilość zachodnich ubrań była ograniczona, postanowili szyć na ich wzór rodzime wersje. Co ciekawe, sprzedawali je często za wyższe kwoty, kierując się zasadą „dobre, bo polskie”. Bazar powoli stawał się „salonem mody ”, ściągali tutaj warszawiacy, gdy chcieli poszerzyć swoją garderobę o modne elementy i dodatki.
Oprócz ubrań na bazarze oczywiście dalej sprzedawano produkty spożywcze, głównie te prosto od rolnika. W pierwszych, powojennych latach sprzedaż ta była dosyć uproszczona. Część rolników przyjeżdżała wozami na bazar i po dojechaniu na plac wysypywano wszystkie produkty na ziemię. Kupowano więc bezpośrednio z małych górek usypanych z kapusty, ogórków czy ziemniaków. 🙂 Oprócz tych efektownych warzywno-owocowych górek, na bazarze kupić można było też inne produkty, w tym między innymi żywe kury. Były też Panie, siedzące na niewielkich krzesełkach, które za całe swoje stoisko miały małe pudełeczka położone na kolanach – sprzedawały z nich guziki.
Fot. Bazar w czasach powojennych. Źródło www.naszembeku.pl
ZMIANY, ZMIANY… ALE CZY NA LEPSZE?
Wszystko zmieniło się wraz z końcem PRL. W Warszawie pojawiło się kilka nowych miejsc, gdzie można było kupić mniej lub bardziej oryginalne produkty zachodnie, nie było więc już potrzeby by z drugiego końca miasta jeździć tutaj po ubrania. Na bazar przyszedł kapitalizm, rolników coraz częściej zaczęli wypierać kupcy, z placu zniknęły furmanki, w ich miejsce pojawiły się nowe, plastikowe budki. Największą zmianą było jednak wybudowanie w 2002 roku na terenie targowiska sporej hali, której dużą część zajęli sprzedawcy warzyw i owoców. Pewnie pamiętacie jeszcze stojący w tym miejscu żółto-beżowy budynek. Hala zajęła tylko część placu, obok niej ciągle działały budki, w których kupić można było w zasadzie wszystko: kwiaty, owoce, warzywa, proszki do prania, karmę dla psów, no i oczywiście wszelkie części garderoby, na czele z butami i garsonkami. Bazar w tej wersji przetrwał 10 lat. Budynek główny dosyć szybko się zestarzał postanowiono więc całkowicie odmienić to miejsce i … i wybudowano wielki, szklany moloch „Centrum Handlowe Szembeka”.
Fot. Budowa Centrum Handlowego „Szembeka”. Źródło www.naszembeku.pl
Muszę przyznać, że nie bardzo lubię to nowe oblicze „Szembeka”. Nie czuć tu atmosfery bazarowego handlu, czyli miejsca gdzie nie tylko przychodzi się kupić, ale też porozmawiać, poznać i posłuchać różnych historii. Nowy budynek jest tak wielki, że przytłacza całą okolicę, plac przed nim jest nienaturalnie pusty (kilka stojących na nim małych stoisk, pomalowanych w regionalne wzory na pewno go nie zapełni), a wchodząc do środka mam poczucie jakbym weszła do średnio udanego centrum handlowego.
Dwa oblicza dzisiejszego „Szembeka” – od strony wewnętrznego placu i od ul. Zamienieckiej:
Widać, że próbowano miejscami nawiązać do tradycji, projektując stoiska ozdobione regionalnymi wzorami. Niestety stoiska zupełnie nie pasują do ogromnej, stalowo-szklanej bryły budynku:
Klimat targowiska można na szczęście poczuć przechodząc do części przeznaczonej do sprzedaży świeżych warzyw i owoców – robiąc zakupy na Szembeku staram się wchodzić na targowisko od tylnej uliczki, by nie widzieć tej szklano-metalowej, nienaturalnie wielkiej konstrukcji od frontu. Mam tu swoje ulubione stoiska m.in. to z kapustą prosto z beczki. 🙂
Muszę jednak przyznać, że zmiany, które według mnie zrobiły z bazaru typowe centrum handlowe, nie sprawiły, że kupujących jest mniej – za każdym razem, gdy robię tu sobotnie zakupy bazar odwiedzają tłumy ludzi – chyba ta okolica jednak ciągle pozostaje sercem Grochowa (choć podobno o to miano cały czas walczy z okolicznym Rondem Wiatraczna i tamtejszym bazarem).
A same budki z okolicznego targowiska? Jest ich coraz mniej i nie wyglądają dzisiaj najlepiej. Ciągle się trzymają, ale ich czas powoli się już chyba kończy. Podobno mają zostać zastąpione nowym skrzydłem centrum handlowego.
Najgorzej w okolicy wyglądają pawilony, stojące tuż przy skrzyżowaniu z ul. Grochowską. Jeszcze kilka lat temu większość punktów była otwarta, dziś straszą wybitymi szybami, witrynami zabitymi deskami i ścianami pomalowanymi sprayem.
Na pawilonach wzrok przyciąga jeden szczegół – może wiecie skąd się wziął ten obraz, powieszony na pustej ścianie, zamurowanego wejścia do byłego sklepu z garsonkami?
A NA KONIEC PARĘ CIEKAWOSTEK
– skąd się wziął Szembek na Grochowie – zarówno nazwa placu jak i bazaru jest upamiętnieniem Piotra Szembeka – generała powstania listopadowego, walczącego m.in. pod pobliską Olszynką Grochowską; zwróćcie uwagę, że wiele nazw okolicznych ulic jest związanych z bitwą pod Olszynką Grochowską i samym Powstaniem Listopadowym, m.in. ulica Zaliwskiego, Chłopickiego, Domeyki;
– w zachodnich paczkach na „Szembeku” można było znaleźć czasami prawdziwe perełki; zdarzało się trafić na oryginalne (choć mocno zniszczone) oryginalne dżinsy czy winyle;
– jedną z rozrywek na bazarze były tzw. „koła szczęścia” – rodzaj bazarowej ruletki, w której szczęściarze mogli wygrać „złote” pierścionki i papierośnice;
– w jednej z alejek na zewnętrznym targowisku w wybrane dni (głównie w piątki) można trafić na Panią sprzedającą domowe pierogi.
Jeśli macie swoje historie związane z Bazarem Szembeka albo chcielibyście polecić ulubionych sprzedawców, to zapraszam do podzielenia się informacjami na profilu Dzień Dobry Praga 🙂
Jeśli chcecie przeczytać archiwalne historie o bazarze, wejdźcie na stronę projektu „Na Szembeku”. Projekt, realizowany przez Stowarzyszenie Flaneur miał na celu aktywizację społeczności mieszkającej wokół bazaru i pracującej na bazarze oraz zachowanie pamięci o dawnym bazarze. W ramach projektu zebrano wiele ciekawych opowieści i anegdot, będących żywym świadectwem historii bazaru.
Super! Tyle lat się tam spędziło…