Ostatnio zamarzył mi się wyjazd do Grecji. Szanse na wyjazd miałam raczej zerowe, ale za to udało mi się spędzić weekendowy wieczór w greckiej knajpie. 😉 Na Pradze mamy kilka greckich restauracji, wybór padł na Tavernę Patris i wiecie co? Tam naprawdę było trochę jak w Grecji – z wszystkimi plusami i minusami prawdziwej Grecji. 😉
Część z Was pewnie dosyć często mija Tavernę Patris. Znajduje się przy Wale Miedzeszyńskim, na wysokości Saskiej Kępy, tuż obok Mostu Poniatowskiego. Z zewnątrz miejsce jest trochę niepozorne, nie rzuca się w oczy, a całość nie krzyczy „u nas jest pyszne, greckie jedzenie”. Ale w środku okazuje się, że jest naprawdę nieźle 🙂
GRECKIE WNĘTRZE
Wnętrze jest fajne, jasne, całość podzielona jest na kilka mniejszych pomieszczeń. Lubię takie knajpy – bez jednej wielkiej sali, ale z małymi, przytulnymi pokoikami. Dodatkowym plusem Tawerny jest to, że tutaj każde z pomieszczeń ma swój styl. Jedno ma żółte ściany, jest niewielkie i klimatem pasuje na romantyczne kolacje, drugie to podłużna sala, z dużymi oknami, z widokiem na Wisłę i trzecie biało-niebieskie, w którym jest trochę, jak w małym, greckim miasteczku.
Dodatkowo w sezonie letnim możecie wybrać miejsce w fajnie urządzonym (oczywiście na niebiesko) zadaszonym ogródku, rozstawionym bliżej Wisły.
Niezależnie od tego, którą salę wybierzecie wszędzie traficie na grecki klimat: niebieskie dodatki, plecione krzesła i kolorowe okiennice.
SOUVLAKI, MUSAKI I INNE BAKLAVY
Menu w Tavernie nie jest długie, co akurat uważam za duży plus. Nie trzeba godzinami go czytać, a potem eliminować kolejnych opcji, a z drugiej strony pozycji jest na tyle dużo, że każdy znajdzie coś dla siebie. W dziale dań słonych są zupy, sałatki, ryby, owoce morza, dania mięsne i wegetariańskie.
My zdecydowaliśmy się na jedno danie mięsne (Suvlaki hirino – szaszłyki wieprzowe) i jedno wegetariańskie (Kolokhitakia Furnu – zapiekaną cukinię) i oba były naprawdę dobre. Szaszłyki (w cenie 29 zł) podawane są z sosem tzatzyki, małą sałatką i frytkami (i to takimi prawdziwymi, domowymi frytkami, a nie mrożonymi, z supermarketu). Mięso w szaszłykach było fajnie przyprawione, sałatka przygotowana ze świeżych warzyw, a sos tzatziki był tak dobry, że aż szkoda, że nie podają go w dużych pucharkach. 😉
Danie wegetariańskie – najlepsza jego część to sos pomidorowy, który był tak dobrze przyprawiony, że mogłabym zjeść danie składające się tylko z tego sosu. 😉 Z sosem zapiekana była cukinia, grzyby boczniaki i ser feta, a do tego podane były opiekane ziemniaki i mała sałatka. Wszystko za 26 zł – według mnie niezbyt wysoka cena, jak na wielkość dania i jakość składników.
Z kolejnych plusów – na miejscu robią bardzo dobrą, idealnie słodko-kwaśną lemoniadę.
Na deser nie było innego wyjścia – w greckiej knajpie trzeba zamówić baklawę. 😉 Kelner poinformował nas, że robią ją sami, na miejscu więc tym bardziej wypadało spróbować. W dziale deserów możemy też wybrać m.in. mus czekoladowy z daktylami i mus chałwowy – czyli fajne smaki, trochę inne niż w przeciętnej knajpie. Baklawa podawana jest w formie 4 małych „baklawek”, każda w innym smaku. Do baklawy podawany jest grecki jogurt – prawdziwy, a nie taki, który możecie kupić w supermarkecie, z napisem „grecki”. To zestawienie bardzo słodkiej baklawy z orzeźwiającym jogurtem jest naprawdę trafione. Cena 14 zł –według mnie ciut za dużo, jak na wielkość porcji.
OBSŁUGA
Tutaj kolejny plus. Pan, który nas obsługiwał dokładnie wiedział co jest w karcie, znał skład każdego dania, a do tego cierpliwe odpowiadał na wszystkie moje pytania. 😉 Może nie był aż tak luźny, jak potrafią być greccy kelnerzy, ale z drugiej strony grecki luz często idzie w parze z lekkim zamieszaniem przy wydawaniu dań więc może ten brak luzu nie był taki zły 😉
TROCHĘ O CZYSTOŚCI I PORZĄDKU
Ogólnie jest nieźle, stoliki czyste, talerze czyste, w poszczególnych pomieszczeniach też jest porządek, ale są dwa miejsca, które powinny przejść dodatkową kontrolę jakości. Po pierwsze łazienka: jedyny troszkę słabszy punkt naszej wizyty. Brakowało mydła, na ziemi leżał dywanik, który był niepierwszej świeżości, a w połowie toalety wisiała dziwna zasłona, która przy lekkim pociągnięciu zrywała się z żabek. Druga sprawa to nieporządek w okolicach dolnego ogródka, ale myślę, że głównym powodem tego nieporządku był fakt, że odwiedziłam knajpę w jeden z pierwszych ciepłych weekendów tego roku, kiedy zewnętrzna część była dopiero przygotowywana do okresu letniego. Mam nadzieję, że na prawdziwe rozpoczęcie sezonu ogródkowego stare beczki, pudełka itp. znikną i jedząc kolację na dolnym poziomie nie trzeba będzie patrzeć na ten lekki rozgardiasz.
IŚĆ CZY NIE IŚĆ?
Mimo tych lekkich porządkowych niedociągnięć Taverna Patris przeszła moje testowanie bardzo pozytywnie. To fajna opcja na rodzinną uroczystość, romantyczną kolację, albo na każdą inną okazję, kiedy macie ochotę zjeść coś naprawdę dobrego. Szczególnie miło jest tam wieczorami, w ciepły dzień, kiedy można usiąść w dolnym ogródku i popatrzeć na zachodzące słońce nad Morzem Egejskim… hmmm, chyba za bardzo się z tym morzem rozmarzyłam 😉 Ale widok na zachodzące słońce nad Wisłą też jest całkiem ok 😉
Ocena ogólna: 4,5/5
ul. Wał Miedzeszyński 407 (przy Moście Poniatowskiego)
Godziny otwarcia: poniedziałek-sobota: 12:00 – 23:00, niedziela: 12:00 – 22:00
Wpadam tu czasami, we wtorki, po drodze pomiędzy pracami, lubię zwłaszcza wczesne popołudnie – cicho, spokojnie, leniwie, wspaniały widok na Wisłę, relaks wspaniały. Potwierdzam: dobra kuchnia, miła, grzeczna, kompetentna obsługa… Doskonałe miejsce na kameralne spotkanie przy dobrym jedzeniu i piciu. 🙂