Wierzcie lub nie, ale ten post był w planach od początku istnienia bloga. Już na początku lutego zaplanowałam sobie, że jak tylko zrobi się naprawdę ciepło i miło, to pokażę Wam moją ulubioną lodziarnię. I jest! Sezon na spotkania z „Jednorożcem” uważam za otwarty! 🙂
Gdzie jest „Jednorożec”? W 2014 roku zamieszkał na skrzyżowaniu ulicy Narbutta i Kazimierzowskiej. Przed wprowadzeniem się lodowego zwierza, skrzyżowanie to było dla lokalnej społeczności praktycznie martwe. Teraz stało się niemalże sąsiedzkim centrum spotkań!
Nie jest to typowa lodziarnia z lodami mierzonymi na kulki. Mamy do wyboru trzy porcje. Lody małe: jeden smak – 50g (4zł), lody średnie: dwa smaki 100-120g (7zł) lub lody duże: trzy smaki 150-170g (10zł). Wszystkie lody są kręcone na miejscu i w smaku naprawdę znacząco różnią się od każdych sklepowych czy nawet tych z popularnych lodziarni. Nie ma to jak prawdziwe, naturalne składniki. Mówię Wam – jest moc!
Największą sławą cieszą się chyba pistacjowe i słony karmel, ale jestem pewna, że jeśli raz spróbujecie, będziecie wracać i po inne smaki. My tym razem wzięliśmy fior di panna i śliwkę oraz gruszkę w winie. Obłędne. I wszystkie podawane z oryginalnym wafelkowym rogiem jednorożca – mniam! 🙂
Oprócz lodów Jednorożec kusi również pięknymi ciastami…
oraz kawą. Oto moje capuccino (8zł)
To miejsce to przystanek obowiązkowy w czasie wiosenno-letniego spaceru po Mokotowie.
„Jednorożec” – ul. Narbutta 38
Warszawa
to naprawde swietne lody, ale Mokotow ma tez kultowa Malinowa na al. Niepodleglosci i swietne wloskie lody w Osterii Limoni na ul. Dabrowskiego 1. Choc Jednorozec jest mi najblizszy bo popieram z calego serca male firmy .