Jakiś czas temu zrobiliśmy sobie spacer po Wyględowie. A tak, w ramach schodzenia z utartych szlaków. Idziemy sobie ulicą Etiudy Rewolucyjnej. Okolica budownictwa raczej PRLowskiego: bloki, bloczki, jednym słowem monotonia. Nagle – patrzę – inny świat! W jednym z kanciastych, starych pawilonów pali się ciepłe światło, a w środku siedzą ludzie. To indyjska restauracja Mandala. Od razu padło postanowienie: TESTUJEMY!
Wystrój Mandali to klasyka i prostota i chyba właśnie dlatego można powiedzieć, że zaadaptowała ten peerelowski pawilon z gracją. Elementem, który odgrywa kluczową rolę w aranżacji tych pomieszczeń jest światło. Siadamy przy jednym ze stolików przy oknie i zaczynamy przeglądanie MENU.
Bogate menu z pikanterią do negocjacji
Jeju! Jaki wybór! Wszelakie wariacje dań z pieca Tandoor, indyjskie curry w dziewięciu odmianach, a każda z nich przyrządzana z dowolnie wybranego głównego składnika – do wyboru kurczak, baranina bądź tradycyjny indyjski ser paneer. Tajskiego curry do wyboru już tylko trzy rodzaje, ale za to każde z nich może być przyrządzone do wyboru z kurczakiem, kaczką, tofu, baraniną lub krewetkami, co daje chyba setki możliwości nie mówiąc już o tym, że ostrość każdego z dań można ustalić przed przyrządzeniem. Do tego kilka rodzajów zup, przystawek i aż cztery rodzaje tradycyjnego napoju lassi! Aaaaa! Osobom tak niezdecydowanym jak ja polecam zacząć studiować MENU przynajmniej trzy dni wcześniej, bo inaczej umrzecie z głodu podczas podejmowania decyzji;-)
Dzieci mile widziane
No dobra – zamawiamy. W restauracji pracują sami Hindusi, również kelnerzy. Obawialiśmy się, że mogą być problemy w komunikacji, ale kelner bez problemu naprowadza nas na pozycje najodpowiedniejsze dla delikatnych podniebień dzieci i doradza, co bardziej zadowoli przyzwyczajonych do ostrości dorosłych. Przynosi też cały kosz z zabawkami dla naszej małej gromadki. Miłe 🙂
Zamawiamy Butter Chicken, jedno curry indyjskie (wybaczcie, zapomniałam które) oraz Mutton Gulafi czyli mieloną baraninę doprawioną imbirem, czoskiem, kminkiem, chilli i nasionami kolendry, zapieczoną na rożnie w piecu tandoor. Do tego kilka placków papadams, chlebków z pieca i ryż.
Mamoooo! Jakie te mięsiwa w sosie były pyszne! Kurczak taki delikatny i na wskroś aromatyczny. Czuć, że dobrze macerowany. Nic a nic nie suchy, po prostu idealny. Zatopiony w gęstym sosie przy każdym kęsie przenosił nas w dalekie krainy. Miód! Baranina jednak, ta z rożna, mimo swojego bogatego smaku nie przypadła nam tak bardzo do gustu bo była trochę sucha. Może to tylko raz się tak trafiło? Nie wiem.
Po konkretach, przyszła pora na obowiązkowy napój. Nie zamawiajcie go na wyrost dużo, bo mango lassi w Mandali jest naprawdę bardzo gęsty i sycący. Dla mnie to właściwie idealny substytut deseru. Pyyycha!
Jaki werdykt?
Mandalę dopisuję do miejsc OBOWIĄZKOWYCH na mapie Mokotowa. Po pierwsze ze względu na jedzenie. Po drugie ze względu na urocze przestrzenie (latem jest romantyczny ogródek!). Na bank tam wrócę, było zjawiskowo. No i muszę jeszcze wypróbować zupy i biryani*. Przy tych wszystkich atutach trzeba dodać, że ceny nie są wygórowane. Polecam!
PS Żadna z moich recenzji nie jest i nie będzie sponsorowana.
*Biriani, biryani (urdu: بریانی ;dewanagari: बिरयानी) – klasyczne danie kuchni indyjskiej, a ściślej mówiąc tzw. kuchni mogolskiej, typowej zwłaszcza dla północnych terenów Indii. Nazwa pochodzi od perskiego słowa beryā(n) (بریان) oznaczającego „pieczony”. Zasadniczo polega na zapiekaniu w szczelnie zamkniętym garnku na przemian ułożonych warstw ryżu i mięsa, z dodatkiem różnych kombinacji przypraw. W zależności od regionu lub miasta wytworzyły się różne style przyrządzania.
MANDALA
http://mandalaklub.com/
ul. Etiudy Rewolucyjnej 9
Warszawa