Czasem tak mam, że muszę po prostu wyjść z domu i zebrać myśli. Nabrać zdrowego dystansu do codziennej rzeczywistości i popatrzeć, jak wiatr porusza koronami drzew. Taki mały azyl znalazłam dziś w…
…Parku Żołnierzy Radzieckich 🙂
Wiem, brzmi nadęcie. Ale ja nie o pomniku i grobach spod czerwonej gwiazdy. Wręcz przeciwnie. Otóż na skraju tego parku, od strony północnej jest fragment, który zupełnie nie pasuje do całej tej układanki. Jest w nim coś pierwotnego, nienaruszonego.
Ten fragment parku jest porośnięty tylko i wyłącznie wysokimi sosnami, które zawsze przypominają mi nadmorskie wydmy.
Nic nie robi tak dobrze na mój otępiały po całym tygodniu umysł, jak stanie z głową uniesioną do góry i wgapianie się w tańczące gałęzie.
A przy okazji, można spotkać rude koleżanki 🙂
I zobaczyć, że wiosna już tuż tuż 🙂
A Wy – gdzie na Mokotowie macie takie miejsce?
Pozdro,
ja 🙂
[spider_facebook id=”1″]