Jest takie ciasto, które piekę już od wielu, wielu lat. Przepis na nie znam z dodatku kulinarnego, który kiedyś dołączany był do Gazety Wyborczej. To ciasto to misiankowa szarlotka. I chociaż samą szarlotkę jadłam już wiele razy, to miejsce, z którego ten wypiek pochodzi, czyli Cukiernię Misianka odwiedziłam ostatnio po raz pierwszy w życiu.
Cukiernia Misianka znajduje się Parku Skaryszewskim, niedaleko Ronda Waszyngtona w małym budynku, który kiedyś był publicznym szaletem. Została otwarta 25 lat temu i od tego czasu ma swoich wiernych fanów. Ja najczęściej słyszałam o słynnej misiankowej szarlotce i o torcie ormiańskim, którego niestety nie udało mi się spróbować. No cóż, to chyba niezły pretekst, żeby wkrótce odwiedzić Misiankę jeszcze raz 😉 .
W zeszłym roku otwarta została również Misianka Śródmiejska przy ulicy Grzybowskiej 4. Poza słynnymi misiankowymi wypiekami możecie tu również zjeść (lub kupić na wynos) pierogi, quiche i lasagne.
Wystrój nie jest mocna stroną skaryszewskiej Misianki, ale przepiękne otoczenie parku to wynagradza. Można usiąść przy stoliku na zewnątrz (w środku i tak jest bardzo mało miejsca) i obserwować wiewiórki, a w lato zrobić sobie piknik na trawie. Nie dajcie się też zniechęcić papierowym talerzykom i jednorazowym sztućcom. Ciasta są tu bardzo dobre, chociaż trochę oldskulowe. Wszystkie przygotowane z tradycyjnych, naturalnych składników. Dobrego wrażenia nie zepsuła nawet naburmuszona pani za ladą, która sprawiała wrażenie, jakby pracowała w Misiance za karę. Może miała po prostu gorszy dzień?
Do Misianki dużo ludzi zagląda podczas spaceru z psem i właśnie dla czworonogów powstały psianki, czyli specjalne naturalne ciastka dla psów.
Może wykorzystacie te ostatnie dni jesieni na spacer po Parku Skaryszewskim a żeby się rozgrzać wstąpicie do Misianki na kawę i ciastko? Więcej informacji o samym parku i propozycję trasy znajdziecie we wpisie Ani, który możecie przeczytać tutaj.