Białołęka to dzielnica, w której buduje się najwięcej w Warszawie. Co roku powstaje tu kilka nowych osiedli. Większość jej mieszkańców to właśnie tu kupiła swoje pierwsze, wymarzone mieszkanie, ale jest tu też specjalne miejsce dla tych, którzy swojego domu nie mają.
Odwiedziłam to miejsce w piątek, 14 kwietnia. Mało kto wie, że 14 kwietnia (który w tym roku wypadł akurat w Wielki Piątek) jest również Dniem Ludzi Bezdomnych, a ustanowił go nie kto inny, jak Marek Kotański – założyciel MONARU, którego placówkę miałam okazję zwiedzić tego symbolicznego dnia.
Oprowadzał mnie wieloletni pracownik socjalny MONARU, pan Władysław Borucki.
Miałam okazję z bliska przyjrzeć się jego pracy, obejrzeć szpital, stołówkę, salę komputerową i inne budynki na terenie placówki i posłuchać historii o przeszłości tego miejsca, a także dowiedzieć się, jakie są plany na przyszłość.
Na początek trochę faktów.
Marek Kotański utworzył pierwszy ośrodek w roku 1978 w Głoskowie i zapoczątkował zupełnie nowy model pracy z osobami uzależnionymi, oparty na wspólnocie terapeutycznej. W praktyce oznaczało to, że pacjenci wspólnie z pracownikami ośrodka stworzyli własny kodeks funkcjonowania i sami kontrolowali przestrzeganie jego zasad. Podstawą tego nowego sposobu rehabilitacji i resocjalizacji pacjentów uzależnionych od narkotyków było stworzenie ludziom warunków, które kształtowały ich samodzielność, uczyły odpowiedzialności i zaangażowania.
W 1994 roku powstało Centrum Pomocy Bliźniemu przy ulicy Marywilskiej 44 na Białołęce, gdzie znalazł się pierwszy Szpital dla Ludzi Bezdomnych i Pogotowie MONAR.
W 1997 roku w grudniu wybudowano na Marywilskiej halę z dachem w stylu góralskim, w której mieści się sala konferencyjna im. Marka Kotańskiego, gdzie odbywają się kolacje wigilijne, śniadania wielkanocne i inne uroczystości. Halę postawili samodzielnie podopieczni MONARU.
Od momentu powstania, czyli od prawie 40 lat MONAR bardzo poszerzył swoją działalność. Teraz działa na terenie całej Polski, pomagając osobom uzależnionym od narkotyków i alkoholu, bezdomnym, chorym i samotnym. Oferuje swoim mieszkańcom detoksykację, diagnostykę, terapię i rehabilitację.
W Centrum Pomocy Bliźniemu na Białołęce działa w tej chwili:
- Schronisko dla Młodzieży Defaworyzowanej
- Schronisko dla Osób Bezdomnych
- Schronisko dla Osób Bezdomnych po podstawowym programie terapii uzależnienia od alkoholu
- Specjalistyczne Schronisko dla osób w programie substytucyjnym
- Specjalistyczne Schronisko dla Osób Bezdomnych z lekkimi zaburzeniami psychicznymi
W ramach Izby chorych działa:
- Oddział Detoksykacji od Alkoholu
- Dzienny Oddział Terapii Uzależnienia od Alkoholu
- Stacjonarny Oddział Terapii Uzależnienia od Alkoholu
Od kilku lat trwają intensywne prace remontowe, żeby zapewnić podopiecznym ośrodka lepsze warunki.
Jakie są cele stowarzyszenia
Głównym celem jest stworzenie godnych warunków życia osobom uzależnionym, bezdomnym, chorym, biednym i bezradnym, żyjącym z HIV, dzieciom ze środowisk społecznie zaniedbanych, i wszystkim, którzy znaleźli się w trudnej sytuacji. MONAR zapewnia leczenie, terapię, pomoc prawną, psychologiczną i socjalną. W każdym ośrodku można otrzymać odzież i zjeść posiłek. Stowarzyszenie prowadzi też programy profilaktyczne i edukacyjne dla dzieci i młodzieży.
Podczas mojej wizyty co chwila podchodzili do nas podopieczni ośrodka, którzy na święta wybierali się do swoich rodzin, żeby się pożegnać i złożyć panu Władysławowi świąteczne życzenia. Odnowienie kontaktu z rodzinami to jeden z celów pracy terapeutycznej.
Na samym końcu podszedł do nas przemiły pan w średnim wieku. Rozmawiał z nami chwilę i złożył życzenia. Po jego odejściu pan Władysław powiedział mi, że to jeden z podopiecznych, który po dwóch latach spędzonych w ośrodku, przeprowadza się do mieszkania socjalnego, żeby rozpocząć samodzielne życie.
„To najbardziej satysfakcjonujący moment tej pracy. ” powiedział mój rozmówca. Dodał, że zawsze istnieje obawa, iż taka osoba wróci do ośrodka i że to niestety zdarza się dosyć często. Trzeba trzymać kciuki i liczyć na to, że sobie poradzą, a jeśli wrócą spróbować pomóc im jeszcze raz. „No i trzeba po prostu lubić ludzi. A ja lubię” – powiedział na koniec pan Władysław.
Pamiętajmy, że nie dla wszystkich Białołęka to dzielnica pierwszych, własnych mieszkań. Jest to też miejsce dla ludzi, którzy znaleźli się w trudnej sytuacji. To też są nasi sąsiedzi.
Jak możemy pomóc?
Informację o tym, jak możecie pomóc znajdziecie tu.