Mamo, chodźmy na spacer! Pamiętam, że te słowa jako dziecko wypowiadałam chyba codziennie po kilka razy. Jakoś tak się stało, że nie chodziłam do przedszkola i to właśnie spacery były całą moją rozrywką i źródłem zdobywania wiedzy na temat świata. Jako dziecko PRL-u, często jednak spacery kończyły się… w kolejce do mięsnego.
Tu małe wyjaśnienie dla roczników 89+: w czasach PRL zdobywanie jedzenia było takim codziennym sportem ekstremalnym. Towaru w sklepach było bardzo mało, toteż ustawiały się ogromne kolejki ludzi czekających na dostawę czegokolwiek, co można do gara włożyć. Chyba nie przesadzę ze stwierdzeniem, że dzieci często w tych warunkach były używane jako karta przetargowa, żeby w kolejce zająć lepsze miejsce i w końcu ewentualnie dostać ciut lepszy towar. Dlatego właśnie w kolejce do mięsnego spędziłam dość znaczącą część mojego dziecięcego życia.
Oczywiście – stanie w kolejce jest nudne, a dziecko wykorzysta każdy kąt, żeby się pobawić. No i tak się składało, że w mięsnym na Rakowieckiej nie było to trudne, bo witryna miała dość specyficzny kształt.Otóż można było wejść na wystawę sklepu (oczywiście była pusta) i schować się w takiej wąziutkiej wnęce między szybą, a ścianą. Było się wtedy widocznym od strony ulicy, ale od środka nie.
Była to mega zabawa, bo z wystawy można było robić różne miny do ludzi chodzacych ulicą Rakowiecką, a jednocześnie nie było się widocznym od strony rodzica stojącego w kolejce po mięcho. Oznaczało to zero cenzury i brak poleceń w stylu „Uspokój się!”. Czasem tylko po drugiej stronie szyby pojawiała się twarz rodzica oznaczająca, że ‚swoje już odstaliśmy’ i można wracać do domu. Oj, czasem to nawet żałowałam, że już koniec stania 🙂
Pamiętasz TEN mięsny?
A może masz inne ciekawe wspomnienia z dzieciństwa na Mokotowie?
Możesz też po prostu napisać mi, że fajnie Ci się czytało to wspomnienie i że czekasz na więcej. Będzie mi bardzo miło.
Napisz w komentarzu 🙂
(zdjęcie mięsnego pochodzi z zasobów Wirtualnej Polski)
To ten mięsny, ktory sąsiadował z poczta? Rany, ileż to juz lat:)) dla mnie jednak kultowy był sklep papierniczy przy Narbutta oraz drugi, na Rakowieckiej, po drugiej stronie al Niepodległości. No i Złoty Róg, lata temu przerobiony na bank.
Chyba jestem juz stara:/