Odwiedziłam niedawno miejsce o wielkiej sławie. Na ulicy Odolańskiej, przy skrzyżowaniu z Puławską, znajduje się restauracja słynąca z pysznych makaronów i pizzy – „Pasta i basta”.
Jak wiecie, znaczną część mojej blogerskiej pracy wykonuję z dzieckiem w wózku. Tak było i tym razem. Niestety, po otwarciu drzwi wejściowych okazało się, że aby dostać się do środka, muszę pokonać pięć schodków w dół. Mimo, że pani z obsługi widziała mnie dobrze, nikt nie zaproponował pomocy przy wózku. Zmachałam się trochę, ale w końcu udało mi się zasiąść przy stoliku i spokojnie rozejrzeć.
Wystrój lokalu bazuje na najczęstszych skojarzeniach z Włochami. Na ścianach fotografie z włoskiego kina, fototapeta ze skuterem, a to wszystko ubrane w czerwień, czerń i biel. Całkiem miło.
Właściciele lokalu szczycą się najlepszym makaronem, więc nie mogło być inaczej – w ofercie lunchowej tego dnia była między innymi Carbonara (19zł) i to właśnie to danie już wkrótce pojawiło się na moim stole. Prezentowało się tak:
Wiecie, co oznacza zwrot „al dente”? Te słowa oznaczają po prostu „na ząb”, czyli taki sposób ugotowania makaronu, żeby było co gryźć. Niestety, z przykrością stwierdzam, że makaron penne w mojej carbonarze był aż za twardy. Danie gryzłam z trudnością, a sos był przy tym dość suchy i zapychający. Co więcej, wkładka mięsna była symboliczna. Uwielbiam makarony, ale temu daniu nie dałam rady. Byłam głodna, ale ponad połowa porcji została nietknięta. Moja mała testerka wzięła do buzi jedną rurkę, ale z racji sporych jeszcze braków w uzębieniu, konsumpcja dla niej okazała się w ogóle niemożliwa.
I mam, nie ukrywam, niezłą zagwozdkę. Skąd tyle zachwytów na stronie Pasta i Basta na Fb?
Czy to tylko ja tak pechowo trafiłam tego dnia? Czy może kiedyś było lepiej, tylko tak, jak w przypadku baru „Moko-tuff”, jakość i stosunek do klienta się pogorszyły?
Jestem bardzo, bardzo ciekawa Waszych opinii.
Pasta i Basta – wizyta druga
Pamiętacie moją poprzednią wizytę w Pasta i Basta? Ciut się wtedy spieszyłam i w środku tygodnia wpadłam do nich na lunch. Nie spisali się specjalnie. Makaron był za twardy, a obsługa niezbyt pomocna. Stwierdziłam jednak, że nie mogę tej knajpki przekreślać po jednej wpadce i muszę spróbować również innych dań, aby wydać w miarę rzetelną opinię. Dlatego w słoneczny Wielkanocny Poniedziałek odwiedziliśmy PiB powtórnie. Tym razem z całą gromadą testerów.
Z konkretów zamówiliśmy trzy pizze:
Taleggio, w której skład wchodzi ser taleggio, czosnek oraz speck, czyli alpejska wędzonka z Górnego Tyrolu (29,95)
Parma – sos pomidorowy z włoskimi ziołami, ser mozzarella oraz szynka parmeńska i rukola na wierzchu (34,95)
Capriciosa – sos pomidorowy z włoskimi ziołami, ser mozzarella, karczochy, szynka gotowana i pieczarki (29,95)
oraz danie popisowe restauracji – kombinację trzech past (makaronów) o nazwie Tris. Są to: długie wstążki tagliatelle z gałką muszkatołową i kremem z trufli oraz gotowaną szynką, szerokie wstążki papardelle z mięsnym sosem bolońskim oraz włoskie pierożki ravioli z serem ricotta i szpinakiem.
Do pasty podawana jest mikro sałatka za 1zł:
Ogólnie – tym razem Pasta i Basta wypadła dużo lepiej. Makaron nie był już tak twardy, jak poprzednim razem, był ugotowany akurat. Co do smaku, to tak: sos truflowy delikatny i aromatyczny zarazem – według małża najlepszy, boloński dobry, ale mięsa w nim było jak na lekarstwo. Najlepiej wizualnie prezentowały się pierożki, ale w smaku były mało wyraziste.
A jak wypadły pizze? Chórem stwierdziliśmy, że ciasto było pyszne, jednak we wszystkich pizzach było bardzo mało sosu pomidorowego. Wręcz powiedziałabym, że były przez to suche i lekko zapychające. Poprosiliśmy o sos pomidorowy, jednak jak się później okazało, malutki sos do pizzy jest płatny dodatkowe 3zł. Byliśmy bardzo zdziwieni.
Co do reszty składników, to trzeba przyznać, że było ich sporo i były bardzo dobre. Zarówno szynka parmeńska, jak i speck rozpływały się w ustach.
Po konkretach zrobiliśmy również test dwóch dostępnych w lokalu deserów. Oba były bardzo dobre, choć cena ich też była „bardzo dobra”.
Tiramisu (17,25)
Oraz gotowana śmietana, czyli Panna Cotta (13,75). Śmietanka była tak pyszna i delikatna, że zanim zdążyłam zrobić jej zdjęcie, połowa była już w brzuchach dzieci.
Po drugim spotkaniu z „Pasta i Basta” stwierdzam, że jednak nie jest tak źle i już rozumiem skąd tyle pochlebnych opinii na ich stronie. Uważajcie jednak, bo jak widać z moich wcześniejszych doświadczeń, restauracja ma gorsze i lepsze dni. Myślę, że powinni popracować nad stałym poziomem jakości i nie ośmieszać się naliczaniem opłat za coś, co powinno być w gratisie.