Uwielbiam śniadania. Wytrawne, słodkie, angielskie, w zasadzie każde pod warunkiem, że są duże i można się nimi najeść.
Jeszcze do niedawna zjedzenie śniadania w pobliżu domu nie było dla mnie możliwe i musiałam radzić sobie sama we własnej kuchni, ewentualnie udać się na sąsiedni hipsterski Żoliborz lub na Bielany. Przyznacie, że jak człowiek się budzi głodny, to wcale nie ma ochoty jechać na śniadanie do innej dzielnicy.
Na szczęście od jakiegoś czasu jest na Tarchominie, przy ulicy Świderskiej, Lily’s Bistro. Mijałam je parę razy zanim postanowiłam zajrzeć do środka i okazało się, że w środku wygląda o wiele przyjemniej niż na zewnątrz. Na dole można się szybko napić kawy i coś przekąsić a na górze wygodnie rozsiąść.
Jest kącik dla dzieci, duże stoły i wygodne kanapy.
Jedyna rzecz, która mi trochę przeszkadza to gołębie za oknem, ale ja po prostu bardzo nie lubię gołębi, więc pewnie to nie jest obiektywny zarzut. Zresztą mogłam wybrać inny stolik i wtedy nie byłoby problemu (nie chciałam, bo potrzebowałam dobrego światła do zdjęć :))
W Lily’s Bistro można zjeść śniadanie angielskie, polskie i francuskie, jajecznicę, jajka sadzone i w koszulkach (ceny od 10 do 19 zł). A jeśli nie jadacie jajek i ładnie poprosicie, to możecie dostać specjalne pankejki.
Do godziny 10.00 kawę i herbatę do śniadania dostaniecie gratis.
Dzisiaj jest Europejski Dzień Śniadania, więc postanowiłam to uczcić w Lily’s Bistro.
Zamówiliśmy gofry z jajkiem sadzonym i śniadanie angielskie.
Mogłabym się przyczepić do tego, że wszystko było trochę za zimne, bekon za mało chrupiący a do śniadania angielskiego zabrakło pieczarek, ale nie zrobię tego, bo uważam, że zrobione (a w tym wypadku zjedzone) jest lepsze od doskonałego i jak na pierwsze śniadanie zjedzone w mojej dzielnicy było naprawdę nieźle.
I mam nadzieję że będzie coraz lepiej. Wpadnijcie sprawdzić.
A jeśli znacie jakieś miejsce ze śniadaniami, to koniecznie mi o tym napiszcie. Na pewno je odwiedzę.
Lily’s Bistro
ul.Świderska 37
